Witajcie po wakacyjnej przerwie! Mam nadzieję, że czekacie na wieści dotyczące "Podróży do miasta świateł"! Lada moment książka będzie drukowana i zgodnie z moją wcześniejszą zapowiedzią trafi do księgarń w połowie października.
Tymczasem, aby skrócić czas oczekiwania, proponuję Wam konkurs.
Czy są wśród Was czytelnicy, którzy mają za sobą dwukrotną, a może trzykrotną lekturę "Cukierni"?
Jeśli tak, koniecznie nam o tym opowiedzcie!
Co nowego ukazuje się w drugie, trzeciej i kolejnej lekturze? Czy coś lub kogoś przegapiliście? Może zauważyliście jakiś fragment, który za pierwszym czytaniem nie zrobił na Was wrażenia, a w kolejnej lekturze kazał Wam się zatrzymać? Czekamy na wzruszenia i zwierzenia!
Odpowiedzi zostawiajcie w komentarzach. Macie czas do końca sierpnia. Nagrodą będzie pierwszy tom "Podróży do miasta świateł" z dedykacją Autorki i to Autorka osobiście wybierze zwycięzców. Nie ograniczamy puli nagród, zobaczymy, jak Wam dopisze wena.
A już w poniedziałek rozwiązanie konkursu filmowego!
Miłej niedzieli,
Wasza, jak zwykle, Agata
Kolejna Pani książka ukazuje się październiku, miesiącu moich urodzin...
OdpowiedzUsuńCałą cukiernię czytałam tylko raz, ale za to z jakim poświęceniem czekałam aż zacznę ją czytać. Wszystko przez to, że pierwsze dwa tomy kupiłam jeszcze w przedsprzedaży i dotarły one do mnie w pięknym kartoniku. Już miałam się w jakiś dzień zabrać za ich czytanie, gdy dowiedziałam się, że w październiku (na moje urodziny) ukaże się kolejny trzeci tom. I co miałam zrobić, wiedząc, że dwa pierwsze tomy przeczytam w kilka dni, a potem długa przerwa zanim wyjdzie z drukarni trzeci tom? Czekałam cierpliwie, zapełniając czas innymi książkami... No i moja cierpliwość została podwójnie wynagrodzona :) udało mi się wygrać trzeci tom w konkursie na tym blogu, a ponadto książka tak mnie wciągnęła i tak mi się spodobała, że miałam już pewność - warto było czekać...
Szkoda tylko, że po przeczytaniu czułam pewien niedosyt, jak zawsze się pojawia, gdy się czyta naprawdę dobrą książkę. Dlatego też z niecierpliwością czekam na nową powieść i może znowu szczęście się do mnie uśmiechnie na urodziny:)
pozdrawiam
Izabela
znaczy się jeden egzemplarz powędruje do mnie???? Jakiś rok temu wyczekiwałam przed drzwiami księgarni tuz przed otwarciem - czekając na III tom cukierni :) - ale ten czas pomyka.... A ile się wydarzyło..., ŁOOOO na książkę by było - tyle opowiadania
OdpowiedzUsuń54 minut(y) temu · Lubię to! · 1
Cukiernię pod Amorem czytałam czterokrotnie.Pierwszy tom łyknęłam jak ciepłą bułeczkę w ciągu jednej nocy.Potem ,czekając niecierpliwie na drugi tom zaglądałam do niej często,aż wreszcie poplątałam nieżle wątki powieści.Oczywiście przed lekturą drugiego tomu przeczytałam ponownie pierwszy by losy bohaterów sobie przypomnieć.Na trzeci tom czekaliśmy długo,bardzo długo więc ja ze swoją pamięcią dobrą tylko krótką niestety czytałam powieść od początku.Po raz czwarty czytałam ją leżąc w szpitalu na ortopedii i robiłam to z prawdziwą przyjemnością i dla przyjemności.Z tymi bohaterami i historiami rodzinnymi było mi jakoś lżej chorować.Dziewczyny,żeby było śmieszniej-ja znowu zaczynam czytać tom pierwszy od początku!!!
OdpowiedzUsuńGdy ponownie sięgnęłam po "Cukiernię", mniej uwagi poświęcałam samej fabule, którą już przecież znałam, a więc postaciom. Chciałam ich lepiej poznać, zrozumieć, poszukać wspólnych cech... Gdy zaczytywałam się w serii po raz pierwszy, moje ogromne zainteresowanie wzbudziła postać Giny Weylen. Poświęciłam jej dużo czasu, nie tylko tonąc w lekturze, ale i(choć może zabrzmieć to śmiesznie), przeglądając w internecie wizerunki przedwojennych aktorek, starając się przypisać Grażynie twarz. Za drugim razem nic się nie zmieniło, Gina wciąż wydawała mi się fascynująca, a jednak pojawił się ktoś jeszcze. Rudowłosa kobieta, której w pierwszej części "Cukierni" poświęcono niedługi fragment. Tak, gdy ponownie sięgnęłam po pierwszą część, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego właściwie wcześniej nie zwróciłam uwagi na Różę? Przecież jest nie tylko intrygującą, ale i nieco wyprzedzającą swoje czasy kobietą! A te od zawsze mnie interesowały... Ale to nie koniec. Także postać Adrianny zajęła mi godziny rozmyślań i snucia fantazji na temat tego, jak mogłoby wyglądać jej życie. Lubiłam tworzyć przeróżne życiorysy, ale i przygody, których mogłaby doświadczyć. Te trzy, bardzo różne od siebie postaci, sprawiły, że chciałabym znowu wrócić do "Cukierni", po raz trzeci. Któż wie, kto tym razem zawładnie mną na długie chwile lektury, rozmyślań, a czasem i snów...?
OdpowiedzUsuńZa pierwszy tom zabierałam się trzy razy. Co zaczęłam - nie mogłam się ogarnąć kto jest kim, kto z kim w jakiej relacji itp (powód prosty - małe dziecko, nieprzespane noce...). Ale jak się udało "ruszyć z kopyta" nie było znaczenia ile spałam - czytałam jak oszalała... Wiem, że kolejne Pani książki będą podobnie wciągające :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nigdy nie lubiłam czytać dla przyjemności.. nie umiałam się skupić, wciągnąć w książkę, poza tym nigdy nie umiałam sobie odszukać w ciągu dnia czasu, który bym poświęciła lekturze.. Ale postanowiłam to zmienić.. dostałam kilka książek od znajomych, ale żadna nie sprawiła mi przyjemności. Pewnego dnia jadąc autobusem zauważyłam kobietę, która była bardzo zaczytana w Cukiernie.. spodobała mi się okładka i ogarnęła mnie wielka ciekawość - w co ona się tak wczytuje? Później na pewien czas zapomniałam o niej.. Po kilku tygodniach mój chłopak zabrał mnie do empiku, abym na pocieszenie (miałam przykrą sytuację) wybrała sobie jakąś książkę - od razu wybrałam Cukiernię!! Początkowo miałam troche problemów z nazwiskami, ale udało się!! Wciągnęłam sie jak nigdy.. Kolejny tom również dostałam od chłopaka - wyjechałam do Łodzi na weekend do szkoły, jak wróciłam książka leżała z liścikiem miłosnym u mnie w pokoju.. (mój chłopak wkradł sie do mojego pokoju, aby mi ją zostawić) :)) trzeci tom kupiłam sobie sama, bo już nie mogłam sie doczekać kolejnych historii..
OdpowiedzUsuńPanietam, że ogromnie przeżywałam historię Marianny - nie mogłam uwierzyć, że wszystko zostawia i wyjeżdża do innego kraju.. strasznie to przeżyłam.. jej wewnętrzny ból, jak opuszczała swóją rodzinę i musiała rozpocząć zupełnie sama nowe życie..
Czekam z utęsknieniem na dalszą część!!
A poprzednie polecam wszystkim!!
Cukiernię czytałam raz, ale po zakończeniu lektury wielokrotnie wracałam do wybranych fragmentów, tych które wywarły na mnie największe wrażenie, że tak się wyrażę. Mogę zaliczyć do nich historię pochodzenia Pawła Cieślaka, jak również losy jego mamy - Marianny. Moja wyobraźnia pracowała i wymyślała alternatywne koleje ich życia. Co by było gdyby Marianna została w Polsce i np. wyszła za mąż za swojego niearystokratycznego, pierwszego narzeczonego? Czytając książkę chciałam, aby doszło do rozmowy Pawła z Hrabią Zajezierskim. Co by nastąpiło, gdyby doszło do konfrontacji między nimi, porozmawialiby o Mariannie, ojcostwie Hrabiego i całej sytuacji? Tego się już nie dowiemy, ale zawsze możemy puścić wodze wyobraźni. Inna kwestia, co by się stało, gdyby Hrabia porzucił "prawowitą" narzeczoną Adę, popełnił mezalians i ożenił się z Marianną? Może żyliby długo i szczęśliwie, a może byliby ze sobą skrajnie nieszczęśliwi? Już taka jestem, że czytając jakąś opowieść snuję też inne losy bohaterów, a później wracam do nich kilka razy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Bogusia
bwaszczyk@wp.pl
"Cukiernia..." była jedną z niewielu książek,której przyjemność czytania dozowałam sobie-codziennie po ok.20 stron.Wytrzymałam do połowy trzeciego tomu i "łyknęłam" resztę do rana.Efekt?Niedosyt "Dlaczego tak szybko się skończyło?" i podkrążone oczy w pracy.Mimo wszystko było warto :)))Teraz delektuję się Zajezierskimi i Hryciami po raz drugi.Już nie dozuję,ale przyjemność czytania jest taka sama :)
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam.
Monika
pikulm@wp.pl
pikulm@wp.pl
Pamiętam kiedy pierwszy raz usłyszałam o "Cukierni pod Amorem", obiecałam sobie że na pewno ją kupię. Nie musiałam długo czekać, gdyż otrzymałam pierwsze dwa tomy od męża w prezencie. W tym czasie byłam po operacji kolana i miałam sporo wolnego czasu, ale nie pędziłam z przeczytaniem tych książek. Delektowałam się każdym rozdziałem, wczuwałam się w klimat cukierni,niemalże czułam zapach tych wypieków, jeszcze teraz na samą myśl o jagodziankach cieknie mi ślinka :) Zastanawiałam się nad sposobem myślenia arystokratycznej rodziny Zajezierskich i nad tym jakie skutki niósł za sobą sposób postrzegania przez nich świata i późniejsze ich wybory. Zastanawiałam się nad dumą, uporem, oddaniem, miłością i poświęceniem każdej z bohaterek powieści, jak ja zachowałabym się będąc w ich sytuacji. Dozowałam sobie to napięcie, co będzie dalej. Kiedy skończyłam czytać drugi tom powieści, z tęsknotą czekałam na październikową premierę trzeciego tomu. W tym czasie pracowałam w księgarni i jak tylko ukazała się w sprzedaży od razu zamówiłam egzemplarz dla siebie :) Nie wiele książek przeczytanych w moim życiu zrobiło na mnie aż takie wrażenie. Po przeczytaniu powieści poczułam pustkę, że już wieczorami nie będą mi towarzyszyć członkowie rodzin Zajezierskich, Cieślaków i Hryciów, ale nic bardziej mylnego, w każdej chwili mogę wrócić do ich losów sięgając na półkę. Pani Małgorzato DZIĘKUJĘ za tak wspaniałą trylogię i wierzę że "Podróż do miasta świateł" będzie równie wspaniała :) Gorąco polecam wszystkim do zapoznania się z tą powieścią i zapukania do drzwi "Cukierni Pod Amorem"!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ewa
ewa_kubiak1987@wp.pl
Pierwszy tom czytałam dwukrotnie z tego powodu, że gdy czytałam go po raz pierwszy, była dość długa przerwa między drugim tonem. Książkę odkryłam u mojej prababci, gdzie byłam rok temu w odwiedzinach. Na początku trudno było mi to wszystko ogarnąć za pierwszym razem, więc może i dobrze, że czytałam ją po raz drugi. Delektowałam się każdym rozdziałem,stroną,bohaterem jak i każdą osobną historią. Drugi tom zaczęłam niestety dopiero w czerwcu, przeczytałam ją bardzo szybko, nowa rodzina, nowe wydarzenia, wciągały mnie jeszcze bardziej niż dotychczas. To samo było z trzecim tonem.Wciągał mnie jeszcze bardziej. Żałowałam, że tak szybko skończyłam cukiernie, ponieważ odrywałam się od codzienności całkowicie. Planuję, od września znów zacząć czytać od początku ponieważ czytając dwukrotnie 1 tom,odkrywałam nowe rzeczy,to, co nie zauważyłam na początku. Lecz cała cukiernia była wyśmienita i czuję lekki niedosyt. Ogólnie starałam się zwrócić uwagę na każdego bohatera, na każdą sytuacje. I nie zauważyłam takiego fragmentu gdzie nie zrobiłby na mnie wrażenia.
OdpowiedzUsuńWięc spokojnie mogę każdemu tą książkę polecić. :)
Pozdrawiam.
Angelika
andzia125@gmail.com
Ja Cukiernię czytałam tylko raz, ale za to z drżeniem serca! Mogłam nie jeść i nie spać, ale MUSIAŁAM czytać. Tom pierwszy połknęłam, tom drugi również i nagle przykra niespodzianka - na trzeci tom trzeba było czekać. Nie powiem, co poczułam, ponieważ nie wypada. Powiedzmy, że zła byłam na Panią, że nie wyszły trzy tomy od razu.
OdpowiedzUsuńDwa pierwsze tomy - zachwycające. O dziwo, czego zupełnie się nie spodziewałam, bardzo wciągnęły mnie fragmenty historyczne i jak najszybciej chciałam doczytać do końca i wiedzieć, co będzie dalej. Niemal znów zaczęłam obgryzać paznokcie, czego od 15 lat nie robię, ale silne emocje we mnie "buzowały". Trzeci tom nie zachwycił. Wydawał mi się napisany na siłę i w pośpiechu. A może moje odczucia spowodowała tak długa przerwa w czytaniu? Obiecałam sobie zakupić wydanie kieszonkowe i na spokojnie przeczytać całość, bo w bibliotece wciąż kilometrowa kolejka i całość na zapisy :). Jedno jest pewne - do niewielu książek wracam i niewiele zakupują po przeczytaniu. A Te chcę mieć :)
Z niecierpliwością czekam na kolejną Pani książkę dla dorosłego czytelnika, choć i młodzieżowe chętnie przeczytałam. Byłoby mi niezmiernie miło otrzymać książkę od samej Autorki :)
Pozdrawiam serdecznie
Kasia
catunga@wp.pl
Powiedzmy sobie szczerze: czy jeśli poznamy kogoś wspaniałego, interesującego i pociągającego, to po tym pierwszym spotkaniu staramy się omijać go szerokim łukiem? Czy może przeciwnie - dążymy do tego, by spotykać taką miłą sercu osobę częściej i intensywniej? :)
OdpowiedzUsuńOdpowiedź jest chyba oczywista!
I tak samo jest - przynajmniej w moim odczuciu - z książkami. Te, które kocham i cenię, trzymam na specjalnym regale, żeby móc się z nimi spotkać w każdej chwili, gdy tylko zapragnę ich wyjątkowego towarzystwa. Są takie tomy, które ledwo już się trzymają po owych spotkaniach - jak choćby ukochany, roboczy egzemplarz opowiadań Brunona Schulza (na szczęście mam drugi, który otwieram rzadziej, żeby go nie zniszczyć - lepiej wydany, z klasyczną okładką; ten pierwszy pełen jest podkreśleń, karteczek, uwag na marginesie czynionych ołówkiem, rozpada się już nieledwie z zaczytania...). Tak już jest z miłością - wymaga podtrzymywania i staranności, wymaga spotkań...
A "Cukiernia"? Do niej też wracam, bo... lubię. :) Nie jest pod tym względem żadnym wyjątkiem, poza jedną kwestią - prócz standardowych powrotów do najciekawszych fragmentów z dziejów rodowych Zajezierskich, Cieślaków i Hryciów, lubię też wyszukiwać wciąż na nowo odniesienia... kulinarne. :) A tych w książkach pani Gutowskiej-Adamczyk nie brakuje. :D Cóż to za przyjemność - móc wyszperać za każdym razem jakiś nowy smaczek, nowy drobiazg - czy to nazwę potrawy, czy to jakiś ciekawy składnik... Jako pasjonatka kuchni - a sztuki piekarniano-cukierniczej w szczególności - bardzo cenię sobie te chwile z książką i wciąż marzę, by powstał jakiś mały tomik przepisów rodem z "Cukierni" - byłoby to ukoronowanie moich powrotów do lektury i prawdziwa perełka. :)
Pozdrawiam,
Nulek czyli Anula :)
Witam.Jak ukazywały się kolejne tomy to zawsze był jakiś powód dla którego nie kupowałam sobie tych książek.Chodziłam do księgarni i zawsze ciągnęło mnie do tych książek. Jesienią ukazał się ostatni tom....I jesienią moje życie zmienia się . Czy w wieku 48 lat podejmuje się takie radykalne zmiany?
OdpowiedzUsuńRzucenie pracy, wyjazd za granicę??? TAK!!!
Tam już jest mąż i córka. Jadę . Bilet kupiony. Waliza zapakowana. Wszystko pozałatwiane. Wigilia. Jutro wyjazd i olśnienie :NIE MAM NIC DO CZYTANIA!!!!!!!!!!Szybko do jakiejś galerii, empik, nie ma pierwszego tomu :( . Biegiem do Matrasu.SĄ!!!! biorę wszystkie!!!Jeszcze kupuję książkę Marii Ulatowskiej, kilka książek Marii Nurowskiej i z bijącym sercem ze szczęścia pędzę do domu. Teraz mogę już jechać!!!
Muszę przyznać się ,że głaskałam każdy tom.
Cieszę się ,że tak się złożyło i kupiłam wszystkie razem. To była uczta .Wydzielałam sobie żeby starczyło na dłużej. Przeczytałam wydzielając sobie wszystkie trzy tomy w tydzień. a potem delektowałam się czytając drugi raz. A teraz słucham. Cudna. Piękna.
Pozdrawiam z Livigno. Magda Rożeńska
mrosa64@interia.pl
Dla mnie najbardziej wzruszajacym momentem w calej trylogii byl obraz II wojny swiatowej. To jak skomplikowala zycia bohaterow. Pieknie opisane, trafilo prosto w samo serce. Zaczelam wyszukiwac wiecej informacji na temat II wojny w internecie, spojzalam na nia okiem normalnego czlowieka i Boze dziekuje Ci, ze nie bylo dane nam zyc w tamtych czasach i oby nasze dzieci i wnuki tez nie musialy przechodzic przez to pieklo. Mysle, ze ksiazki te moga byc wspaniala zacheta do nauki historii dla mlodych ludzi. Dla mnie to nie tylko ksiazki,ale tez hold oddany walczacym za Nasza Ojczyzne. Dziekuje, ze tez moglam go zlozyc.
OdpowiedzUsuńdzolina1@gmail.com
nic nie chce wiedzieć,bo zaczynam właśnie czytać "Cukiernia pod Amorem" - pozdrawiam wszystkich ktorzy przeczytali i tych co zaczynają...
OdpowiedzUsuńI jeszcze jeden i jeszcze raz!!! :)
OdpowiedzUsuńJedni mawiają, że raz, a dobrze, inni nakazują powtarzać do skutku... a ja za każdym razem staję się inną bohaterką, zatapiam się w innej epoce i śnię. Bo sny trzeba karmić książkami, wtedy najlepiej kwitną! Dopisuję sobie nowe zakończenia, bo kto powiedział, że nie można. Plączę wątki, wysupłuję szczególiki i bawię się.
Bo grunt, to brać co dobre i tym smarować sobie uśmiech na twarzy, niczym najlepszą babeczką!
Znaczy kremem z babeczki ;)
Ja Cukiernię czytałam tylko raz ale na pewno do niej wrócę tylko trochę pozapominam bohaterów :) Najbardziej w książce podobały mi się wszystkie wątki historyczne ja bym z nich zrobiła osobną książkę :) Dlatego tak bardzo czekam na tę która ukaże się w październiku :)
OdpowiedzUsuń"Cukiernie" przeczytałam , a właściwie pochłonełam dwa razy. Z pierwszego razu pamiętam tylko zachwyt nad tą książką - chciałam czegoś takiego i bardzo na nią czekałam :) dopiero za drugim razem bardziej wnikliwie skupiłam się na szczegółach, miejscach i bohaterach. Co mi jako niedoszłej historyczce podoba w "Cukierni" to to , że dzięki tej książce mogę poczuć klimat różnych epok. Moją ulubioną bohaterką była Gina Weylen - nie wiem dlaczego ta postać skojarzyła mi się z Polą Negri. Wyobraziłam sobie ją jaką typową wielką gwiazdę przedwojennego kina . Piękną i niesamowicie utalentowaną , a zarazem wrażliwą.Oczyma wyobraźni widziałam również przedwojenną Warszawę. Wspaniały , dobrze napisany wątek , do którego z pewnością wrócę
OdpowiedzUsuńA teraz czekam na "Podróż.." , bo Róża mnie totalnie zaintrygowała i jak dla mnie w pierwszym tomie "Cukierni" było o niej ciut za mało :)
Pozdrawiam
Sagę "Cukiernia pod Amorem" przeczytałam dwukrotnie a można by rzecz, że nawet trzykrotnie, ponieważ po pochłonięciu każdego tomu, zachwycona, zaraz podsuwałam go mamie. Po przeczytaniu całości nie mogłyśmy się nagadać, dzieliłyśmy się spostrzeżeniami i zachwycałyśmy losami bohaterów. Każda z nas odnajdywała w książce coś innego, zwracała uwagę na inne wątki, bardziej zżyła się z tym a nie innym bohaterem. Dla mnie zawsze "numerem jeden" tej sagi pozostanie hrabia Tomasz Zajezierski. Czytając książki po raz pierwszy szybko czytałam strony poświęcone współczesność, aby za chwilę rozpływać się i delektować podróżą do XIX wieku. To własnie po "drugim czytaniu" odkryłam Igę z jej problemami, rozterkami i tym, że bez tej bohaterki to już nie była by ta sama książka.
OdpowiedzUsuńDagmara
balu21@poczta.onet.pl
A ja „Cukierni…” jeszcze nie przeczytałam… Dopiero jakiś czas temu, na jednym blogu znalazłam recenzję książki i zapragnęłam ją przeczytać. Wykopaliska, archeolodzy, rodzinna tajemnica, saga rodzinna, nawiązanie do XIX wieku to jest to co uwielbiam i do tego jeszcze ta bajeczna okładka. Ale niestety (dla mnie) jest to bardzo rozchwytywana książka i u mnie w bibliotece jest na nią ogromna kolejka. Jeszcze tylko 7 osób i ja zapoznam się z losami bohaterów. Już nie mogą się doczekać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAsia
Dopiero zacznę czytanie i to dzięki mojej wspaniałej Hani. Kiedy tylko uda mi się zdobyć "Cukiernię.." odezwę się. Pozdrawiam. Ania
OdpowiedzUsuńJako osoba głodna coraz to nowszych przeżyć i wrażeń, przeważnie nie czytam danych książek parokrotnie. A jednak w przypadku „Cukierni Pod Amorem” zaistniał pewien wyjątek… Śpieszę wyjaśnić jaki.
OdpowiedzUsuńMoja przygoda z sagą pani Gutowskiej-Adamczyk rozpoczęła się, kiedy na rynku dostępne były już dwie jej części. Po zapoznaniu się z pierwszą z nich, zachłannie pochłonęłam i drugą. Niestety po udanej lekturze nadszedł dla mnie z pozoru trudny czas oczekiwania na trzecią. Z pozoru, gdyż czas tegoż oczekiwania zmyślnie sobie wypełniłam. Zrobiłam to w taki sposób, który pomógł mi zachować w pamięci wątki i bohaterów obydwóch tomów. Zaczęłam polecać Cukiernię najbliższym – najpierw siostrze, mamie, babci, następnie przyjaciółkom i współpracownicom. Trudno określić, jak daleko zapędziłam się w tym polecaniu... Najważniejsze, że nowo powstałe grono czytelniczek chętnie dzieliło się swoimi wrażeniami z lektury losów Zajezierskich i Cieślaków. Dzięki temu, co parę tygodni, powracałam do książki nie czytając jej, a o niej dyskutując. Obowiązkowo przy kawie i jakimś smakołyku. Nie ukrywam, iż powroty te były równie ciekawe, co sama lektura.
Witam cieplutko :-)
OdpowiedzUsuńMusze przyznac szczerze,ze po pierwszy tom Cukierni - siegnelam z powodu...wrodzonego lakomstwa.Nie potrafilam oprzec sie wrazeniu,ze znajde w niej same "smaczne kaski"...i nie zawiodlam sie.Bylam wowczas na "diecie" - jednej z wielu i kiedy na wystawie ksiegarni zobaczylam okladke i przeczytalam tytul,wiedzialam,ze MUSZE !Pozniej,byla bezsenna noc i...wolny dzien na żadanie(dziekuje mojej szefowej za wyrozumialosc).Poszukiwanie kolejnego tomu.Dobrze,ze moglam od razu kontynuowac lekture,poniewaz po przeczytaniu pierwszego tomu bylam bardzo ciekawa dalszych losow bohaterow.Razem z nimi przezywalam wzloty i upadki,plakalam i smialam sie.Cudowny czas,do ktorego lubie wracac.Zdarza mi sie zabrac pod pache 1 lub 3tom ( 2 pozyczylam ...i juz do mnie nie wrocil),dobra kawe i oczywiscie cos slodkiego i oddalic sie w kraine "szczesliwosci" lub jak mowia moi synowie "mamusia odplynela :-)
Za te wlasnie wszystkie chwile "oderwania i blogosci - bardzo goraco dziekuje.Nie musze dodawac,ze z niecierpliwoscia czekam na nowa powiesc,tym bardziej,ze Paryz wywoluje u mnie mimowolny usmiech i ciepelko w serduszku.Tam ponad 20 lat temu wirowalam w ramionach mojego obecnego meza...ale to juz zupelnie inna historia,choc nie ukrywam,ze rownie a moze nawet bardziej slodka :-)
Pozdrawiam malgosia
OdpowiedzUsuńCukiernię dostałam w prezencie od babci. Przeczytanie jej zajęło mi dwa dni i natychmiast poczułam niedosyt. Czytałam ją od deski do deski i kiedy się skończyła byłam w szoku. Tyle różnych wydarzeń i postaci, że nie wiem od czego zacząć.
Tomasz Zajezierski był mężczyzną podobającym się kobietom. Nie stronił od nich, co mi się nie podobało. Jednakże współczułam mu, kiedy zostawiła go Róża Wolska. Wydawało mi się, że kochał ją. Jednak to ona zakończyła ich spotkania. Długo się zastanawiałam, czy gdyby ten romans dalej trwał, czy to ona zostałaby panią Zajezierską? Szczególnie zapamiętałam fragment o kosmykach jej "płomienno rudych włosów".
Polubiłam Adę Bysławską, która marzyła o wielkiej miłości, o której marzę również ja. Czułam smutek, kiedy ona zorientowała się, jakie życie będzie wiodła. Małżonki, która jest niekochana, a jej wybranek nie jest w stanie dać jej tej miłości.
Nie udało się zapobiec nieszczęściu innego człowieka – Szczęsnego Sikorskiego, który darzył prawdziwym uczuciem Mariannę Blatko. Gdyby chociaż zaczekała jeszcze, czy nie miałaby szczęśliwszego życia, z osobą, którą długo zna? Z mężczyzną, który będzie o nią dbał i nie pozwoli, aby stała jej się krzywda? Jednak ona podjęła inną decyzję. To rozstrzygnięcie spowodowało kolejne cierpienie. Młodego mężczyzny, który nic nie zawinił - Paula Connora vel Pawła Cieślaka. W skutek tego nie znał swego prawdziwego ojca oraz był wychowywany i poniżany przez ojczyma.
Oprócz tego moją ulubioną postacią kobiecą była Gina Weylen - kobieta walcząca o swoje, pragnąca zrealizować swoje dziecięce marzenia. Osiągnęła sukces - została sławną piosenkarką. Bałam się o nią, co się z nią stanie, po porwaniu przez niemieckich ludzi. Jednak ona ich wszystkich przechytrzyła - udawała chorobę umysłową i ściągnięto lekarza, aby pomógł wrócić jej do zdrowia. Nikt się nie domyślił, że to tylko gra aktorska. Podziwiam ją, że się nie poddała, tylko dalej walczyła o swój honor i broniła przez to swego kraju.
Według mnie odważnym mężczyzną był Wiktor Grabnicki. Wiedząc, że umrze, nie zdradził tego swojej ukochanej. Wyruszył w podróż, poleciał samotnie i - tego możemy się tylko domyślać - sfingował własną śmierć. Zabezpieczył życie Grażynie i Adamowi.
Z kolei najśmieszniejszym momentem były zaręczyny Grażyny i Jana Bergera. Takiego przepytywania w rodzinie nie chciałabym mieć. :-)
Faworytem w moich ulubionych momentach jest spotkanie pierwsze spotkanie Celiny i Adama, które zaowocuje zauroczeniem i miłością. Podobało mi się, kiedy wracał on mimo niebezpieczeństwa do Gutowa do rodziny i do niej - swej ukochanej.
Dlatego najbardziej przeżywałam moment, kiedy Adam nie wrócił na stałe do Celiny. Kiedy ta załamana dziewczyna, z braku chęci do życia przyjęła oświadczyny starego Hrycia. :-( Nie potrafiłam tego zrozumieć, bo sama tego nie przeżyłam, ale.... I znów może gdyby poczekała albo zaczęła go szukać, na pewno inaczej potoczyłaby się ta historia...
A jego wnuk Xavier? Zawrócił w głowie Idze. :-) Ciekawe, czy gdyby była czwarta część sagi, to może oni byliby razem? :-)
Poza tym pomysłowość Celiny mnie urzekła. Walczyła o anioła - symbol cukierni kojarzył się, bowiem z religią zwalczaną ówcześnie. Nowa nazwa - "Cukiernia pod Amorem” nie kojarzyła się z chrześcijaństwem, lecz miała zupełnie inny charakter.
Na koniec:
Cała seria tak bardzo mnie wciągnęła, że przez następne dwa tygodnie, po jej zakończeniu nie mówiłam o niczym innym. Ciągle myślałam o dalszej historii. Czy Iga związałaby się z Xavierem? I czy spełniłaby swoje marzenie o własnym biznesie? Czy Celina byłaby z Adamem? Czy pierścień wróciłby do Cieślaków? A może poszedłby do muzeum? Czy Waldemar byłby w końcu szczęśliwy? Czy Grzegorz zostawiłby Anitę, aby wychować z Heleną swoje dziecko?
Pomijając pytania, a dodając do tych wszystkich przygód opisy pysznych ciastek (m.in. mumii :-D), rożków francuskich, jagodzianek i słodkich pierścieni mamy kompozycję doskonałą. Aż ślinka cieknie. Mam nadzieję, że następne książki będą równie "smaczne". :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Hanika
hanulek12@op.pl
Cukiernię pod Amorem dostałam na wigilię klasową. Przeczytałam ją przez przerwę świąteczną. Jak zawsze kończyłam ją czytać nie wiem dlaczego robiłam się głodna :) Gdy przeczytałam pierwszą część żałowałam nie ma następnych części. Z zainteresowaniem śledziłam kiedy będzie premiera następnej książki. Czytając cukiernię zawsze wyobrażam sobie tamte czasy. Sceny z ksiażki potrafiły mi się po nocy śnić :). Książki są o tym przyjemne, że zaczyna się czytać a one coraz bardziej wciągają i nie można się od nich oderwać a to jest trudne jak np. ma się naukę na 2 sprawdziany :). Książkę polecam wszystkim głodomorom albo tym którzy nie chcą nic jeść ponieważ te opisy przepysznych ciastek działają na zmysły aż ślinka cieknie.
OdpowiedzUsuńJagoda
jagoda119@poczta.onet.pl
Tak na początek: przepraszam Autorkę, że tak się rozpisałam i biedna musi to czytać. :D
OdpowiedzUsuńOto historia mojego związku (jednostronnego, bo wątpię, żeby książka mnie kochała) z "Cukiernią pod Amorem":
„Cukiernia Pod Amorem… Co? Cukiernia? Jeszcze Pod Amorem? Okładka ładna, ale… Łeee, jakieś to chyba dziwne. Pewnie będzie sobie słit paniusia, która lubi ciastka i się zakocha. W tej cukierni. I w facecie jakimś tam. Zawsze tak jest. Słodko, romantycznie do przesady… Co?! To jest aż na trzy tomy?! Podejrzane… No dobra, zobaczę, co to jest ta Cukiernia. O matko, jaka to głośna książka! Wszyscy chwalą, Książka Roku, Złote Zakładki! Czekaj, czekaj, Kingo. Małgorzata Gutowska-Adamczyk… Aaa, już wiem, czytałam jej młodzieżówki. Fajne były. Ale nie, nie, przejechałam się na wychwalanych pod niebiosa książkach. Cukierni mówię nie!” – Tak myślałam, u szczytów popularności „Cukierni Pod Amorem”. Wtedy, gdy była ona wszędzie – we wszystkich księgarniach, marketach, na blogach… Jednak pewnego dnia przychodzę do biblioteki, patrzę… „Cukiernia”. Akurat pierwsza część. Czytam opis wydawcy… „Coo? To nie będzie słit paniusi i jej kochanka? Ooo, no to biorę!”. No cóż, zaintrygowała mnie ta książka.
Jeśli zacznę sobie przypominać, jak to u mnie było z pierwszym tomem, od razu widzę taki obrazek:
Siedzę na taborecie. Przede mną deska do prasowania. Żelazko. Góóóra wypranych ciuchów. Na kolanach „Zajezierscy”. Przewracam kartki, jakby w transie… Stop! Mnie nie ma. Nie ma mnie w moim pokoju, taboret stoi pusty. Jestem w dziewiętnastym wieku. Podziwiam Barbarę, z wypiekami na twarzy śledzę losy Wandy, denerwuję się na Kingę, rozdziera mi się serce na widok Marianny…
„Koniec części pierwszej” – czytam.
„Cooo? Juuuż? Tak szybko? A druga część gdzie? Ja chcę drugą część! Przecież ja nie przeżyję! Muszę się dowiedzieć, co było dalej! Nie mogę przerywać lektury!”
Przeżyłam. „Cieślaków” przeczytałam pięć miesięcy później. Ach, ta biblioteka… Do drugiego tomu podchodziłam z zupełnie innym nastawieniem. Wiedziałam, że to będzie świetna lektura. Totalnie pokochałam pióro (a może klawiaturę?) pani Małgosi. Jednak byłam pewna, że nic mnie już nie zaskoczy. Zaskoczyło. „Ta książka jest genialna!” – powtarzałam w kółko. Wielkie wrażenie zrobiła na mnie dokładność i staranność Autorki. Indeks osób, drzewa genealogiczne – wielkie WOW! To zachwyca mnie do dziś, cały czas, ilekroć otwieram książkę.
„Cukiernia” mnie wessała.
Jak ja współczułam Mariannie! Nie mogłam pogodzić się z jej wyborem. Pokocham małego Paula-Pawełka i zastanawiałam się, jak Tomasz zareagowałby, gdyby dowiedział się, że ma syna z Marianną.
Gina Weylen…
Chciałabym być taka jak ona. Ukłony dla autorki za taką bohaterkę. Pewna siebie, dążąca do celu, uparta, ambitna. Po prostu silna kobieta.
Warszawa, teatry, kawiarenki, sklepowe wystawy, piękne stroje…
„Cieślaków” czytałam z zapartym tchem. A „Hryciów” przy mnie nie było…
Myślałam, że na trzecią część sagi będę czekała wieki. „Kupić, nie kupię, bo jak to? Tylko trzeci tom mieć? Na bibliotecznych półkach pustki…Nieeee!” Jednak stało się coś zaskakującego. W MOJEJ WŁASNEJ biblioteczce pojawiła się cała „Cukiernia Pod Amorem”! Trzy śliczne, pachnące tomy!
W takim razie musiałam zacząć wszystko od początku.
Cdn. w następnym komentarzu, bo się nie mieści. :) Kinga. K.
Cała saga towarzyszyła mi w czasie tygodniowego wyjazdu nad jezioro.
UsuńAle…
„Co mnie obchodzi jezioro?!
Co mnie obchodzi, że jest ciepłą woda?!
Że pobliski las pachnie obłąkańczo?!
Że ośrodkowymi uliczkami spaceruje piękny owczarek?!” (A To już było dziwne, bo ja jestem zapsiona na maksa, uwielbiam te zwierzęta. :D)
„Nic mnie nie obchodzi! Bo mam Cukiernię, ha!”
Zakopałam się pod kocem, zamknęłam się w czterech ścianach i opłynęłam… Znowu.
Tym razem zakochałam się w Adzie. Adzie, którą wcześniej nie zauważałam, która wydawała mi się mdła, nijaka, lalkowa. Odnalazłam w niej pokrewną duszę. Odnalazłam w niej siebie. Tak, bo Ada jest po trochu taka jak ja – marzycielska, delikatna, spokojna, cicha, nieco dziecinna.
„Poza imieniem Adrianna Bysławska niczym szczególnym się nie wyróżniała. Dość ładna, ale urody przeciętnej, o popielatych włosach i szaroniebieskich oczach, w których połyskiwały żółte plamki. Drobnej figury i niewysoka. Jej jasna cera łatwo pokrywała się piegami, co było utrapieniem Ady od najwcześniejszego dzieciństwa. Wciąż szukała sposobu na wywabienie wstrętnych plamek, niezmiennie z takim samym mizernym skutkiem. Małomówna i nieśmiała, stanowiła przeciwieństwo starej pani Zajezierskiej i wszyscy, którym przyszło oceniać wybór Tomasza, uznali to za klucz do jego zagadkowej decyzji.” (s.32)
Różni nas to, że w moich oczach nie połyskują żółte plamki, ja jestem dość wysoka (ale drobna!) i już lubię swoje piegi. :)
Myślę, że wbrew pozorom Ada była silną kobietą, a co najważniejsze: kochającą. Ujęła mnie swoim stosunkiem do Pawełka i bardzo się smuciłam z powodu nieszczęśliwej miłości tej bohaterki. Ale przecież życie nie jest pasmem szczęścia…
Nim się obejrzałam, kończyłam „Hryciów”. W mojej głowie kłębiły się myśli.
Wojna. Straszny czas.
Z całego serca kibicowałam Celinie i Adamowi. Podziwiałam ich. I..no cóż, Adam nie tylko Celinie zwrócił w głowie, ale także mi. Co za facet! Ochh…
No dobra, wróć. Skończyłam „Hryciów”, czyli przeczytałam 2xZajezierskich, 2xCieślaków, 1xHryciów i… sfiksowałam. Tak, tak, właśnie, Kinga zrobiła się nienormalna. :D Nie mogłam myśleć o niczym innym! Ada, Tomasz, Marianna, Gina, wojna, teatr, druga wojna, miłość, Jan, Wiktor, Mila, Wanda – Emilia, kwietanki, Adam, Iga, Celina, Lilith, żydzi, holokaust, Paweł, Paweł. I tak w kółko. Aż w końcu cukiernia…
Szczerze współczuję mojej rodzinie. Nie tylko nie mogłam myśleć o niczym innym, ale też rozmawiać. W każdej sytuacji z rzeczywistego życia, dopatrywałam się analogicznej sytuacji z „Cukierni”. Zwariowałam doszczętnie! Ja żyłam tą sagą! Ostatni raz przeżywałam coś takiego przy okazji przeczytania też trylogii, ale sienkiewiczowskiej. Raz byłam Baśką, raz Anusią, to walczyłam z Turkami jako Michał Wołodyjowski, to piłam miód z Zagłobą… Istny szał!
To samo przeżywałam i przeżywam teraz, ale z innymi bohaterami, w innym świecie. W świecie „Cukierni Pod Amorem”. Nie przeszło mi do dziś. Jak zresztą widać. Od 30 minut pisze o jednym i tym samym. Ach, ta „Cukiernia…” :)
Pozdrawiam serdecznie!
Kinga K.
kingusia0009@wp.pl
Muszę szczerze powiedzieć, że kiedyś nie lubiłam czytać książek i nie rozumiałam jak kogoś może to cieszyć. Dopiero w te wakacje na blogu, który czytam dziewczyna pochwaliła książkę "Cukiernia pod Amorem", a że podziwiam jej bloga, postanowiłam spróbować i z gustem książkowym :)I nie zawiodłam się. Po przeczytaniu pierwszego tomu od razu wzięłam się za drugi i trzeci, historia wciągnęła mnie niesamowicie, aż sama siebie nie poznawałam. Myślałam wtedy "Tak ja na prawdę czytam dobrowolnie książkę i mi się podoba !" Można powiedzieć, że to zmieniło moje życie, stało się jakby piękniejsze, oczywiście jeżeli chodzi postrzeganie świata. Czasami cieszę się jak małe dziecko jak opisywany w książce krajobraz pasuje doskonale do miejsca, które widziałam na żywo :) Tylko, że od czasu przeczytania tych trzech tomów inne książki mi znowu nie podchodzą, boję się, że zaprzestane czytania, a bardzo bym tego nie chciała. Tak więc z miłą chęcią przeczytam kolejną książkę Pani autorstwa, żeby przekonać się czy również przypadnie mi tak bardzo do gustu :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPaola
paola.bednarczyk@gmail.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA wszystko zaczęło się najnormalniej w świecie,
OdpowiedzUsuńlosy Zajezierskich poznałam w minionym lecie.
Skusiła mnie książka w niezwykle wabiącej oprawie i wnet przepadłam na godzin kilka, jednakże w pewnej obawie…
Takiej, że miną mnie góry, lasy i morze i nawet jezioro nie pomoże, gdyż tak zaczytam się w tej słodkiej powieści, iż umkną mi nie tylko wakacyjne atrakcje, ale wszelkiego rodzaju wieści…
Na całe szczęście rynek w Gutowie i jego tajemnice przeniósł mnie niepostrzeżenie tam, gdzie życie miesza się z marzeniem.
Od tego czasu w każdej podróży, gdzie chwilami czas się dłuży, czytałam o losach mazowieckiego rodu i tak od wschodu, aż do zachodu.
Nim się spostrzegłam jesień mnie zastała i w kolorowej liści palecie poznawałam historię Cieślaków – niezwykle barwnej rodziny, jak wiecie.
Ale na przedzie bohaterów gromady, to Gina Weylen była mistrzynią parady!
Tak oto niepostrzeżenie skończyłam dwie części sagi rodzinnej i szczerze powiem, że w ogóle nie myślałam wtedy o lekturze innej.
Na Hryciów też przyszła pora, gdy zima płatkami sypnęła i mrozem – ja w ten czas jechałam wraz z hrabią Tomaszem, rzecz jasna powozem.
Poznawałam miłosną opowieść Celiny i marzyły mi się trochę maliny…
I żal było rozstawać się z bohaterami, żal było wiosny upatrywać - och, jaka ja bym była szczęśliwa, gdyby Cukiernia Pod Amorem
była ze mną w lecie, jesienią, w zimę, wiosnę – po prostu w każdą roku porę!
Ech takim to dobrze, istni szczęściarze :) już przeczytali wszystkie części a ja??? a ja jestem w połowie trzeciej części i już nie mogę się doczekać końca... Niestety praca taka a nie inna nie pozwala mi na wiele relaksu... wychodzę rano, wracam wieczorem... ale cóż na szczęście już jutro wyruszam w podróż pociągiem :) będę mogła chłonąć słowa nie tylko oczyma ale i całym ciałem :) a w szczególności sercem :). czuć zapach wypieków by później upiec w domu coś smakowitego, a może tym razem 90-cio letnia babcia pozwoli mi choć raz upichcić coś w jej piekarniku?? choć wiem że to na pewno nie będzie smakowało tak jak jej popisowe drożdżowe z kruszonką :)Ale wiecie co?? I tak mam w sumie szczęście :) bo każda przeczytana strona napawa mnie taką energią że chyba dobrze się dzieje, że dawkuje ją sobie w takich ilościach :), więcej mogłoby zaszkodzić :). Właściwie miało być o "Cukierni", a nie o mnie. Ale jest z "Cukiernią" tak jak z życiem :) Trzeba dawkować je powoli, czasem troszeczkę przyspieszając by nie było ono zbyt monotonne. Czasem wysnuć wnioski, a czasem po prostu przyjąć wszystko co niesie ze sobą z pokorą, zadumać się nad czymś, by później umieć się śmiać... i chyba o to w tym wszystkim chodzi... (trochę to wszystko zakręcone tak jak ja :) ) Dziękuję za te chwile zadumy, i śmiechu... pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńAneta K.
pola20@wp.pl
Po pierwszy tom "Cukierni pod Amorem" sięgnęłam w bibliotece. Będąc jednak w połowie lektury, doszłam do wniosku, że chciałabym ją mieć w swoich zbiorach. I tak przy pierwszej okazji, a była ona tym większa, bo księgarnia oferowała 25% rabat, kupiłam od razu tom I i II. I tak oto pewnego, pięknego, wrześniowego dnia w ubiegłym roku wracałam do domu z dwoma nowiutkimi tomami i tym wypożyczonym z biblioteki. Oczywiście jadąc autobusem (90 km), czytałam tą wypożyczoną, którą jeszcze tego samego dnia oddałam do biblioteki, aby inna czytelniczka mogła poznać tę niesamowitą historię. Na tom III też nie musiałam długo czekać, bo ukazał się w październiku. Mogę więc powiedzieć, że przeczytałam "Cukiernię pod Amorem" jednym ciągiem. Zaskoczyła mnie ilość pojawiających się postaci, wszystkie ukazane w barwny sposób, nawet te epizodyczne ciekawie nakreślone. Z początku przeszkadzał mi brak chronologii w początkowych wydarzeniach, ale z kartki na kartkę coraz mniej. No i ta tajemnica rodzinna ( i nie tylko), przed którą stanęła współczesna bohaterka Iga... Każdy tom przeczytałam tylko raz, bo odkąd mam te książki, to ciągle je komuś pożyczam. Nie mogłam się jednak oprzeć pokusie i sprezentowałam sobie (tak bez okazji)audiobooki. Losy Zajezierskich, Cieślaków i Hryciów towarzyszą mi zwykłych, codziennych czynnościach, przygotowuję na przykład obiad i słucham. Jeden tom mam zawsze w komórce i gdy jadę do pracy w autobusie i naprawdę nie mam ochoty słuchać wywodów (bardzo głośnych i często niestety wulgarnych) młodzieży, bądź ich muzyki ( chyba przesadziłam z nazewnictwem), to zakładam słuchawki i słucham pani Ani Dereszowskiej, której wokalna interpretacja przypadła mi do gustu. A teraz cóż... Prawie po roku, odkąd kupiłam "Cukiernię pod Amorem", czekam na "Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich"...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Arleta Jakubowska
arleta.j@poczta.onet.pl