Małgorzata Gutowska-Adamczyk i Wydawnictwo Nasza Księgarnia zapraszają do lektury!

Wśród książek Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk znajdziecie powieści obyczajowe, historyczne, groteskę, powieść autobiograficzną. Zapraszamy do lektury!



niedziela, 10 marca 2013

Barczewo, czyli Gutowo

Pamiętacie nasz konkurs na najbardziej gutowski staromiejski rynek w Polsce?
Ogłaszaliśmy go tu:

http://cukierniapodamorem.blogspot.com/2011/11/najbardziej-gutowski-staromiejski-rynek.html


Barczewo Ratusz



Wyniki podaliśmy tutaj:

http://cukierniapodamorem.blogspot.com/search/label/Barczewo

Barczewo, staw od strony rynku
 
 
Szczerze powiedziawszy zgłoszeń było mniej, niż nam się wydawało, że nadejdzie, ale to Wasz wybór. Podobnie stało się z głosowaniem na lokalną cukiernię. Okazało się, że nie chcecie promować swoich regionalnych dóbr, co trochę nas zdziwiło.

Barczewo, wykopaliska

Ale nie o marudzenie teraz chodzi. Dziś na głównej Onetu znalazłam reportaż o Barczewie, miasteczku, którgo rynek w wyniku naszego konkursu, Małgorzata Gutowska-Adamczyk ogłosiła "Najbardziej gutowskim rynkiem staromiejskim w Polsce". Onet zamieszcza dziś więcej zdjęć Barczewa. Możecie je obejrzeć tutaj:

http://poznajpolske.onet.pl/gallery/atrakcje-barczewa-malej-wenecji-na-warmii,1173,image,1.html

Jeśli chcielibyście dać szansę swojemu miastu i zaprezentować je u nas, jako przypominające Gutowo, przysyłajcie swoje propozycje na adres: konkursy@nk.com.pl. W tytule maila proszę napisać "Gutowo".

Miłej niedzieli życzy
Agata z Naszej Księgarni

piątek, 8 marca 2013

8 marca, czyli babskie gadanie, fragment "Rose de Vallenord"


Dziś 8 marca, z tej okazji mam prezent dla wszystkich Pań odwiedziających ten blog!

Małgorzata Gutowska-Adamczyk przysłała nam fragment drugiego tomu "Podróży do miasta świateł. Rose de Vallenord", który jest już niemal napisany! Poniżej okładka:



Przypominam, że książka ukaże się nakładem Naszej Księgarni jesienią tego roku.

Miłej lektury! 



Dumna z osiągnięcia, ale też dość zmęczona i głodna, skierowała się ku drzwiom wejściowym Musee d’Orsay. Ponieważ jeszcze na lotnisku wykupiła wielokrotny bilet wstępu do wszystkich muzeów, mogła w wyższością omijając długą kolejkę, wejść tam bez żadnego problemu. Przechodząc obok Dojrzałości Rodina, uśmiechnęła się do swych wspomnień.

W kawiarni było już dosyć tłoczno, stanęła w kolejce po kawę.
-    Zwiedzanie, jakie to męczące, prawda? – zapytała Zoe, która chwilę później znalazła się tuż za jej plecami.
-    I dobrze wpływa na apetyt – Nina uśmiechnęła się trochę kwaśno, bo sama też już czuła się głodna.
-     Restauracja, dwie kawiarnie, kiosk z jedzeniem na wynos i zawsze wszędzie tłok! Szkoda, że nasze stoiska z pamiątkami nie robią aż takich obrotów, ale przecież sztuki nie da się kontemplować na czczo! Wstrętni burżuje! – wysyczała zezłoszczona Zoe, która jak większość Francuzów znających temat tylko z teorii, była z przekonania socjalistką.

Kupiły po kawie i sałatce, i zaczęły poszukiwać wzrokiem miejsca, które wkrótce mogłoby się zwolnić. 
-     Na długo przyjechałaś? Co cię sprowadza tym razem?  
-      Mam jeszcze miesiąc wakacji, ale chciałabym też pojechać do Val.
-      Co tam jest ciekawego? Jakiś zamek chyba?
-      Muzeum w zamku Vallenordów.
-      Ach tak, rzeczywiście, Rose de Vallenord! Więc badasz polsko-francuskie tropy?
-     Taki nasz kompleks prowincji, chyba nigdy nie zdołamy się z niego wyzwolić. Rose była z pochodzenia Polką, ale nie powiedziałabym, że to polska malarka. Z Polską miała niewiele wspólnego.
-     Nie była gwiazdą pierwszej wielkości. Parę lat temu mieliśmy jakąś niewielką wystawę retrospektywną, ale ostatnio o niej przycichło.

Nina zdziwiła się, że Zoe nie słyszała o kradzieżach dzieł Rose, jednak na razie nie zamierzała wyjawiać tego, co wie.
-    Będę szukała jakichś materiałów do książki. Już sam fakt, że została księżną jest zajmujący.

Zoe zamyśliła się sceptycznie.
-    W tamtych czasach to mogło uchodzić za wyczyn. Poślubienie jej było z pewnością mezaliansem ze strony Vallenorda. Gdyby jeszcze miała pieniądze, a tu nic, żadnej pozycji, żadnego majątku. Nie była nawet zbyt znana jako malarka. Ot, takie zwykłe życie, które trwało i przeminęło.
-      Mimo to chciałabym je zrekonstruować.
-      Ale kogo to jeszcze dziś obchodzi? Kto ci kupi książkę o zapomnianej artystce?
-     Nie zastanawiałam się nad tym. Zresztą jeszcze jej nie napisałam.
-    Masz przynajmniej jakieś stypendium?
-    Nie, tylko wolny czas.
-    I chcesz pracować dla idei? Więc lepiej jedź do Egiptu! Albo na Riwierę. Odpocznij. Teraz przynajmniej jest tam pusto.
-    Nie mam z kim.
-    To wszystko wyjaśnia! Mój ostatni facet też odszedł, bo zostałam weganką! Wyobrażasz sobie?! Wsuwał te swoje befsztyki, nikt mu przecież nie bronił, no owszem, czasem coś tam powiedziałam pod nosem, niezbyt głośno, żeby go nie zranić, ale jemu się nawet moje miny przy stole nie podobały! Kiedy go poinformowałam, że jajka to menstruacja kury, wypluł śniadanie na talerz, a to przecież prawda! Chciałam tylko, żeby wiedział.
-    Zostawił cię z powodu jajek?
-    Do diabła z nim! Po co komu facet? Ciągłe kłopoty, ciągłe nadskakiwanie. Rzygałam już tymi durnymi filmami sensacyjnymi! Czy oni w ogóle mają mózgi?!
-     Niektórzy chyba mają...
-     Spróbuj na takiego trafić! W ciągu ostatnich kilku lat z żadnym nie udało mi się pogadać. Zresztą chyba nawet nie chciałam. Więc pytam, po co stworzono facetów?
-      Żebyś się mogła zakochać?
-      Wierzysz jeszcze w te bajki?! Może do seksu się nadają, ale to też przereklamowane. Przychodzi taki, musisz zmienić pościel, umalować się się, założyć peniuar z seks shopu, pończochy samonośne, bo go to kręci. No i od razu się okazuje, że Kamasutry to on raczej nie czytał, a grę wstępną odbył przed lustrem w windzie. Kwadrans później dostajesz albo i nie tę swoją chwilę. Dla nieszczęsnych trzydziestu sekund musisz znosić jego fochy, posprzątać potem, nie daj Boże coś ugotować, być miłą... A może ja nie chcę być miła?! Może ja jestem zmęczona po pracy, padam z nóg i to ja chcę, aby ktoś był dla mnie miły!
-     Czasami są...
-                     E tam. Wibrator, mówię ci! To jest prawdziwy przyjaciel kobiety. Trzymasz go w szafce, nie zrzędzi, zawsze czysty, pod ręką, nie marudzi i nie musisz potem oglądać razem z nim meczu albo wysłuchiwać historii o szefie, który nie chce mu dać podwyżki. Co mnie obchodzi jego podwyżka, czy on płaci moje raty?! Nie płaci, a jak przyjdzie co do czego, to nawet szafki nie potrafi równo powiesić! I męcz się potem do następnego remontu, bo jemu się wydaje, że przecież jest równo. Nie, nie, faceci są do bani...

Nina westchnęła.   
-    Może przesadzam, w końcu jesteśmy w Paryżu, to zobowiązuje. Ale naprawdę, nie wierz w te bajki, tu jest się tak samo trudno zakochać, jak w Warszawie. Zresztą ile trwa miłość? Dzień? Tydzień? Miesiąc? A potem nuda. Miłość to szkodliwe złudzenie pensjonarek. Żebym jeszcze chciała mieć dziecko, ale nie. Dzieci: koszmar, udręka i całodobowa harówa. Wiem, bo widzę, jak żyje moja siostra. Żadnych facetów, żadnych dzieci. Jamais!
-     Jesteśmy wolne i co z tego mamy? – posępnie zapytała Nina.
-      A coś ty dzisiaj taka, jakby spuścili z ciebie powietrze?
-      Przyjechałam rowerem.
-      Wariatka! A wolność musi kosztować. Pragniesz jechać do Paryża, jedziesz. Jest wrzesień, mając dziecko musiałabyś je prowadzać za rączkę do szkoły albo przedszkola. Wszędzie w pośpiechu, o sobie pomyślałabyś przed snem. Nie da się pogodzić rodziny i wolności. Chcesz się rozwijać, pracować naukowo, pisać książki? Rodzina to kula u nogi...






Z okazji 8 marca Wydawnictwo Nasza Księgarnia życzy wszystkim paniom samych pogodnych i radosnych dni!

Agata z zespołem

czwartek, 7 marca 2013

Pierogi Haliny i nagrody w konkursie walentynkowym

Halina uraczyła nas niebywalym daniem - pierogami z ciasta francuskiego! Takie wykwintne danie możecie podać jako deser podczas eleganckiej kolacji albo uraczyć nim domowników w niedzielę.

 
Prawda, że wyglądają - jak to mowi Magda Gessler - obłędnie?
 
Halina napisała w swoim mailu:
 
Pierożki z ciasta francuskiego
Kiedy ma się w domu dwa opakowania gotowego ciasta francuskiego, w zależności od nastroju i chęci, można bardzo szybko przygotować sobie z nich danie na słodko bądź na ostro. Ja przeważnie wybieram tę pierwszą opcję i szykując pierożki z tegoż ciasta często nadziewam je jabłkami, brzoskwiniami albo białym serem. Do tego lukruję, posypuję cukrem pudrem, albo kolorową posypką.
Wykonanie takich pierożków jest bardzo proste. Z gotowego ciasta francuskiego wycinamy kółka, nakładamy na nie wybrany farsz, sklejamy i wkładamy do piekarnika na około 30 minut. Łatwo, szybko i pysznie!


Halinie bardzo pięknie dziękujemy! Mam nadzieję, że żaden więcej przepis mi nie zginął, miałam z tym ostatnio trochę problemów, za co raz jeszcze przepraszam zwłaszcza Halinę i Dorotę.
Wszystkie uczestniczki konkurs walentynkowego, to jest: Joannę, Basię, Wiolę, Małgosię, Dorotę i Halinę proszę raz jeszcze o adresy do wysyłki książki - naszej nagrody, którą jest Książka kucharska Alicji B. Toklas, wydana przez Twój Styl. Mam nadzieję, że znajdziecie w niej wiele inspiracji do dalszych kulinarnych poszukiwań.

 
Małgorzata Gutowska-Adamczyk swoją książką "Paryż, miasto sztuki i miłości w czasach belle epoque"
 
 
 
 
nagradza: Joannę za sakiewki z łososiem, Małgosię za faworki z wiórkami kokosowymi oraz Wiolę za ciasto francuskie ze szpinakiem. 


Miłego dnia życzy Wam
Agata z zespołem WNK

środa, 6 marca 2013

Wszystkie wypieki Doroty


Dorota jest naszą niezawodną konkursowiczką! Dobrze, że w tym konkursie mamy inną książkę do rozdania, bo jak zorientujecie się poniżej, nie bardzo byłoby już jej co sprezentować. Ma "Różę z Wolskich", ma nawet "Paryż, miasto sztuki i miłości"!
Dorotę przepraszam za zaginiony mail, przytaczam go w całej jego uroczej żartobliwości i ze wszystkimi załącznikami!
 
Dorota napisała do nas:
 
Właściwie, to moje "dzieło" raczej do startu w konkursie cukierniczym się nie nadaje, bo to raczej porażka, ale obiecałam, że wystartuję, to ku przestrodze innym pokażę! Otóż ambitnie wymyśliłam sobie, że na cześć Róży Wolskiej wyprodukuję coś na kształt różyczek, wycięłam więc z ciasta francuskiego (gotowego rzecz jasna) foremkami kwiatuszki, w nich okrągłe środki, w środki nałożyłam dżem wiśniowy, upiekłam... i okazało się, że dżem radośnie sobie wypłynął, ciastka na mur przykleiły się do papieru na którym je piekłam, rozpacz w kratkę po prostu, tylko kilka ciastek wyszło jako tako, a ja oczywiście miałam gości, na szczęście kupiłam dwa opakowania ciasta, więc z drugiego zrobiłam już kopertki z kawałkami jabłek i na stół było co postawić.




Zdjęcia tych nieszczęśników oczywiście zrobiłam, a ponieważ Róża była malarką, to oprócz książki, jako tło dorzuciłam jeszcze portret mojej babci, akwarelkę, którą niedawno odkryłam przy okazji porządkowania mieszkania po mojej mamie. Trochę kiepsko wyszła, bo niestety oprawiłam ją w szkło, ale trudno, innych zdjęć już nie będzie!

To miało być z mojej strony wszystko w temacie ciasta francuskiego, ale w ostatniej "Pani Domu" znalazłam przepis na kremówki, a ponieważ są to moje ulubione ciastka, a wczoraj (ups, to już sądząc po godzinie, przedwczoraj) były imieniny mojego męża, to postanowiłam je upiec. Przepisu na ciasto nie podaję, bo oczywiście kupiłam gotowe blaty, upiekłam je, a krem zrobiłam według gazetowego przepisu:
 
 

- 3 szklanki mleka (ja dałam 4)
- 3 żółtka (dałam 4)
- 4 łyżki mąki ziemniaczanej (dałam 5 i trochę)
- 3 łyżki mąki pszennej (dałam 4)
- cukier waniliowy
- 10 dkg cukru pudru (tu dałam według przepisu, bo ja zawsze daję mniej cukru niż mówi przepis)
- 3 łyżki masła (dałam 4)
Zagotuj 2 szklanki mleka (ja 3), masło, cukier waniliowy i cukier puder. W reszcie mleka rozmieszaj żółtka z obiema mąkami. Wlej do gorącego mleka i mieszając, podgrzewaj, aż masa zgęstnieje. Przestudź i przełóż na ciasto.
Ostudź. Kremówkę ubij, dodaj przesiany cukier puder. Wyłóż na krem. Przykryj
drugim blatem. Przykryj folią, chłódź 6 godz. Pokrój na porcje, oprósz
cukrem pudrem. W przepisie było 250 ml śmietanki kremówki i 3 łyżki cukru
pudru, ja dałam 5 pojemniczków po 200 g 36% kremówki z "Piątnicy", którą
zawsze używam do tortów. Była też rada, aby dodać usztywniacz do śmietany
lub żelatynę (2 łyżeczki na 1/4l), ja dałam 6 łyżeczek żelatyny i to było
trochę za dużo, wyszła lekko krupowata, ale ciacha są i tak pyszne!
Zwiększyłam nieco ilość składników masy, bo według przepisu ciasto miało być
mniejsze, ale ja chciałam duuuuużo! I jak tu nie przytyć? Ale cóż, co ja
poradzę na to, że kremówki "chodziły" za mną już od dłuższego czasu i ten
przepis pojawił się jakby na moje zamówienie?
To tyle ode mnie w tej sprawie, pozdrawiam wszystkie łasuchy!
 


Dorota


Dziękujemy bardzo za ten przepis. Może skusimy się kiedyś na własnoręczne wykonanie kremówki, wygląda smakowicie! Inne ciastka zresztą też!

W piątek Halina i jej pierożki i tym samym zamkniemy konkurs walentynkowy... W zasadzie trochę po czasie, ale dzięki temu możemy Was przynajmniej wirtualnie trochę porozpieszczać nawet w poście!

Miłego, słonecznego dnia życzy Dział Promocji Wydawnictwa Nasza Księgarnia, czyli Agata i Agata ;-)

wtorek, 5 marca 2013

Francuskie faworki z wiórkami kokosowymi


Małgosia, którą pamiętacie z konkursu paryskiego, przysłała nam też najkrótszy przepis na pyszny słodki wypiek z ciasta listkowego, jak czasem nazywa się ciasto francuskie.
Oto on: 





Z okazji Tłustego Czwartku postanowiliśmy znaleźć dla niego kolejne zastosowanie i tak powstały...francuskie chrusty z wiórkami kokosowymi :-) PYCHOTKA

 
 
 

Domyślamy się, że z rozmrożonego ciasta należy wyciąć wydłużone prostokąty, naciąć w środku i przeciągnąć jeden koniec przez nacięcie, a potem posmarować rozmąconym jajkiem, posypać wiórkami, a na koniec upiec?

Jeśli zrobiłyśmy błąd w rozumowaniu, prosimy Cię, Małgosiu, o komentarz.

Pozdrawiamy, dwie Agaty z NK

poniedziałek, 4 marca 2013

Drugie śniadanie z Wiolą

Po francusku nazywa się to dejeuner i bardzo nam pasuje z poniedziałku rozpocząć tydzień czymś pysznym i wykwintnym. Na swoje danie z ciastem francuskim zaprasza dziś Wiola.

Wiola napisała:

Chcę dołączyć do konkursu moje ulubione danie z ciasta francuskiego.

 






Ciasto francuskie ze szpinakiem Zaznaczam już na początku, że dokładny przepis na ciasteczka prawdopodobnie nie istnieje ;) to znaczy, że robimy jak nam pasuje...


Potrzebną ilość (u mnie połowa paczki) mrożonego szpinaku rozmrażam na niewielkiej ilości oleju, dodaję posiekany czosnek - ilość według upodobań (u mnie duuużo), dodaję też trochę (ok 1/3) sera feta. podgrzewam w woku jeszcze chwilę, pod koniec dodaję surowe jajko - zwiąże nam zielone :)
Podgrzewam piekarnik do 200 stopni.

Przygotowuję płat ciasta francuskiego - delikatnie rozwałkowuję, i wycinam... i tu mogłabym się bawić w foremki, kształty... ale po co, trzeba szybko, po ślinka cieknie :) wycinam prostokąty, nakładam szpinak, wkładam do nagrzanego piekarnika i za 20 minut mogę spożywać :)

pozdrawiam
Wiola

Wiolu, dziękujemy! Twoje "koperty" - tak je sobie nazwałyśmy - wyglądają przepysznie i na pewno tak samo smakują! Jedyny z nimi kłopot to ten, że nie da się jednocześnie jeść i czytać, bo palce są z pewnością zatłuszczone...

Raz jeszcze dziękujemy!

Mam już tylko jeden przepis, a raczej zdjęcie z ciastkami Małgosi, znanej nam z konkursu paryskiego i to będzie ostatnia prezentacja konkursu walentynkowego. Jakoś tym razem Wam się nie bardzo chciało popisać...

Dla zainteresowanych, którzy nie śledzą nas na Facebooku informacja, że Małgorzata Gutowska-Adamczyk udostępniła kolejny fragment drugiego tomu "Podróży do miasta świateł".
Możecie go znaleźć tu:

http://podrozjakromans.blogspot.com/2013/03/fragment-rose-de-vallenord.html

I na dziś to już wszystko, mam nadzieję, że w całej Polsce świeci tak piękne słońce, jak w Warszawie. Pozdrawiam też serdecznie naszych bywalców z Anglii, Irlandii, Niemiec, Francji, USA, Kanady, Włoch, Rosjii, Indii, Indonezji i innych zakątków globu.

Miło, że tu wpadacie, chciałoby się sądzić, że nie przypadkiem...

Następny konkurs będzie właśnie dla Was!

Pozdrawiam słonecznie,
Agata z zespołem Naszej Księgarni