Dziś 8 marca, z tej okazji mam prezent dla wszystkich Pań odwiedziających ten blog!
Małgorzata Gutowska-Adamczyk przysłała nam fragment drugiego tomu "Podróży do miasta świateł. Rose de Vallenord", który jest już niemal napisany! Poniżej okładka:
Przypominam, że książka ukaże się nakładem Naszej Księgarni jesienią tego roku.
Miłej lektury!
Dumna z osiągnięcia, ale też dość zmęczona i głodna, skierowała się ku
drzwiom wejściowym Musee d’Orsay. Ponieważ jeszcze na lotnisku wykupiła wielokrotny
bilet wstępu do wszystkich muzeów, mogła w wyższością omijając długą kolejkę,
wejść tam bez żadnego problemu. Przechodząc obok Dojrzałości Rodina, uśmiechnęła się
do swych wspomnień.
W kawiarni było już dosyć tłoczno, stanęła w kolejce po
kawę.
- Zwiedzanie, jakie to
męczące, prawda? – zapytała Zoe, która chwilę później znalazła się tuż za jej
plecami.- I dobrze wpływa na apetyt – Nina uśmiechnęła się trochę kwaśno, bo sama też już czuła się głodna.
- Restauracja, dwie kawiarnie, kiosk z jedzeniem na wynos i zawsze wszędzie tłok! Szkoda, że nasze stoiska z pamiątkami nie robią aż takich obrotów, ale przecież sztuki nie da się kontemplować na czczo! Wstrętni burżuje! – wysyczała zezłoszczona Zoe, która jak większość Francuzów znających temat tylko z teorii, była z przekonania socjalistką.
Kupiły po kawie i sałatce, i zaczęły poszukiwać wzrokiem miejsca, które
wkrótce mogłoby się zwolnić.
- Na długo przyjechałaś? Co cię sprowadza tym razem? - Mam jeszcze miesiąc wakacji, ale chciałabym też pojechać do Val.
- Co tam jest ciekawego? Jakiś zamek chyba?
- Muzeum w zamku Vallenordów.
- Ach tak, rzeczywiście, Rose de Vallenord! Więc badasz polsko-francuskie tropy?
- Taki nasz kompleks prowincji, chyba nigdy nie zdołamy się z niego wyzwolić. Rose była z pochodzenia Polką, ale nie powiedziałabym, że to polska malarka. Z Polską miała niewiele wspólnego.
- Nie była gwiazdą pierwszej wielkości. Parę lat temu mieliśmy jakąś niewielką wystawę retrospektywną, ale ostatnio o niej przycichło.
Nina zdziwiła się, że Zoe nie słyszała o kradzieżach
dzieł Rose, jednak na razie nie zamierzała wyjawiać tego, co wie.
- Będę szukała jakichś
materiałów do książki. Już sam fakt, że została księżną jest zajmujący.
Zoe zamyśliła się sceptycznie.
- W tamtych czasach to
mogło uchodzić za wyczyn. Poślubienie jej było z pewnością mezaliansem ze
strony Vallenorda. Gdyby jeszcze miała pieniądze, a tu nic, żadnej pozycji,
żadnego majątku. Nie była nawet zbyt znana jako malarka. Ot, takie zwykłe
życie, które trwało i przeminęło.- Mimo to chciałabym je zrekonstruować.
- Ale kogo to jeszcze dziś obchodzi? Kto ci kupi książkę o zapomnianej artystce?
- Nie zastanawiałam się nad tym. Zresztą jeszcze jej nie napisałam.
- Masz przynajmniej jakieś stypendium?
- Nie, tylko wolny czas.
- I chcesz pracować dla idei? Więc lepiej jedź do Egiptu! Albo na Riwierę. Odpocznij. Teraz przynajmniej jest tam pusto.
- Nie mam z kim.
- To wszystko wyjaśnia! Mój ostatni facet też odszedł, bo zostałam weganką! Wyobrażasz sobie?! Wsuwał te swoje befsztyki, nikt mu przecież nie bronił, no owszem, czasem coś tam powiedziałam pod nosem, niezbyt głośno, żeby go nie zranić, ale jemu się nawet moje miny przy stole nie podobały! Kiedy go poinformowałam, że jajka to menstruacja kury, wypluł śniadanie na talerz, a to przecież prawda! Chciałam tylko, żeby wiedział.
- Zostawił cię z powodu jajek?
- Do diabła z nim! Po co komu facet? Ciągłe kłopoty, ciągłe nadskakiwanie. Rzygałam już tymi durnymi filmami sensacyjnymi! Czy oni w ogóle mają mózgi?!
- Niektórzy chyba mają...
- Spróbuj na takiego trafić! W ciągu ostatnich kilku lat z żadnym nie udało mi się pogadać. Zresztą chyba nawet nie chciałam. Więc pytam, po co stworzono facetów?
- Żebyś się mogła zakochać?
- Wierzysz jeszcze w te bajki?! Może do seksu się nadają, ale to też przereklamowane. Przychodzi taki, musisz zmienić pościel, umalować się się, założyć peniuar z seks shopu, pończochy samonośne, bo go to kręci. No i od razu się okazuje, że Kamasutry to on raczej nie czytał, a grę wstępną odbył przed lustrem w windzie. Kwadrans później dostajesz albo i nie tę swoją chwilę. Dla nieszczęsnych trzydziestu sekund musisz znosić jego fochy, posprzątać potem, nie daj Boże coś ugotować, być miłą... A może ja nie chcę być miła?! Może ja jestem zmęczona po pracy, padam z nóg i to ja chcę, aby ktoś był dla mnie miły!
- Czasami są...
- E tam. Wibrator, mówię ci! To jest prawdziwy przyjaciel kobiety. Trzymasz go w szafce, nie zrzędzi, zawsze czysty, pod ręką, nie marudzi i nie musisz potem oglądać razem z nim meczu albo wysłuchiwać historii o szefie, który nie chce mu dać podwyżki. Co mnie obchodzi jego podwyżka, czy on płaci moje raty?! Nie płaci, a jak przyjdzie co do czego, to nawet szafki nie potrafi równo powiesić! I męcz się potem do następnego remontu, bo jemu się wydaje, że przecież jest równo. Nie, nie, faceci są do bani...
Nina westchnęła.
- Może
przesadzam, w końcu jesteśmy w Paryżu, to zobowiązuje. Ale naprawdę, nie wierz
w te bajki, tu jest się tak samo trudno zakochać, jak w Warszawie. Zresztą ile
trwa miłość? Dzień? Tydzień? Miesiąc? A potem nuda. Miłość to szkodliwe
złudzenie pensjonarek. Żebym jeszcze chciała mieć dziecko, ale nie. Dzieci:
koszmar, udręka i całodobowa harówa. Wiem, bo widzę, jak żyje moja siostra.
Żadnych facetów, żadnych dzieci. Jamais!- Jesteśmy wolne i co z tego mamy? – posępnie zapytała Nina.
- A coś ty dzisiaj taka, jakby spuścili z ciebie powietrze?
- Przyjechałam rowerem.
- Wariatka! A wolność musi kosztować. Pragniesz jechać do Paryża, jedziesz. Jest wrzesień, mając dziecko musiałabyś je prowadzać za rączkę do szkoły albo przedszkola. Wszędzie w pośpiechu, o sobie pomyślałabyś przed snem. Nie da się pogodzić rodziny i wolności. Chcesz się rozwijać, pracować naukowo, pisać książki? Rodzina to kula u nogi...
Z okazji 8 marca Wydawnictwo Nasza Księgarnia życzy wszystkim paniom samych pogodnych i radosnych dni!
Agata z zespołem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz