Z tej okazji polecamy odświeżenie lektury tomu pierwszego i zachęcamy do przeczytania fragmentu przygotowywanej w naszym wydawnictwie kontynuacji!
Fot. Agnieszka Bohdanowicz
Miecznikowej po drodze nie
spotkaliście? A może jakieś was słuchy o niej doszły? – spytał podstarości,
wpatrując się w podłogę.
– Szmul z nią blisko i powiada,
że ponoć Złoty Most odbudowała, na gołej ziemi sypiając, alem tego nie
sprawdzał, bo mi wstyd za waszmości i na szwank się narazić nie chcę. Jam też
winien, że się sama boryka ze wszystkim, a dobra to dusza, więc mnie we
wątpiach pali, że jej usłużyć nie mogę.
– Więc wyślijcie swaty! – wyniośle
prychnął Hadziewicz.
– Może myślisz, żem do tego
niezdolny?! – obruszył się pan Żaba. – Piękna to niewiasta i szacunku godna,
ale też lepszego potrzeba jej męża niźli ja, stary niedołęga.
Kacper westchnął.
– Nie sądź – kontynuował
podstoli – że o tobie myślę. Nie, kiedym cię wspomniał w rozmowie, to się
miecznikowa tak rzuciła, jakby ją kto żelazem przypalił. Gdyby nie dobre
wychowanie, toby mnie pewnie ze dworu wyprosiła. Widać, żeś jej niemiły bardzo
i ja tu rady żadnej znajdować się nie poważę. Pora sobie powiedzieć wprost: z
tej mąki chleba nie będzie. Już prędzej ona swą rękę któremu z Szuksztów odda.
– Który tylko spróbuje słać
swaty, długo nie pożyje, bo najpierw ze mną będzie miał do czynienia! – żachnął
się podstarości.
– No patrzcie go! – Pan Żaba tak
mocno odstawił kielich, aż miód trysnął na stół. – Ty pierwszy, mój podstarości,
się nie ośmielisz do spraw miecznikowej mieszać. Zabraniam ci raz na zawsze!
Wszystko szło dobrze, byliście po słowie, pierścień od ciebie przyjęła i do
łoża cię swego dopuściła, nie dbając o reputację. Trza być rozumu pozbawionym,
by mając to wszystko, odwracać się ku kasztelance! I teraz twoje dziecię kto
inny będzie piastował… – Westchnął przesadnie.
– Ubiję jak psa!
– Kogo?!
– Każdego, kto stanie na mojej
drodze!
– Ot, durnyś, mój podstarości,
durny! Ty nikogo nie ważysz się ubić, bo tylko złość jeszcze większą ku sobie
wywołasz, co na stryczek cię powieść może prostą drogą.
– To cóż robić, aby miecznikową
ku sobie obrócić? Radźcie! – Hadziewicz już nie udawał obojętnego, widać, że
bolesną mu zadrą w sercu tkwił ów konflikt z Zofią.
– Niewiele możecie uczynić, by
jej gniew oddalić.
– Jakąś jednak nadzieję
widzicie? Radźcie zatem, co uczynić, by znów mi przychylną była, by dziecięcia,
co jak mówicie, moim jest, kto obcy nie wychowywał, by znów między nami
harmonia zapanowała.
– Trudna to rada, ale zda mi
się jedyną.
– W słuch się zamieniam, co
czynić?
– Zginąć.
Kacper zawisł spojrzeniem na
twarzy pana Żaby. Przez chwilę milczał, a potem zaczął się śmiać tak głośno i
donośnie, jak mu się nie zdarzyło od dawna. Nadal rechocąc, wstał, uderzył się
dłonią po udzie i chodził po świetlicy, wybuchając raz po raz to tubalnym, to
znów piskliwym śmiechem.
– Zginąć, powiadacie? – odezwał
się wreszcie. – Czyli życie oddać? No cóż, fraszka to dla takiego jak ja, co
ginął ostatnimi czasy dwukrotnie. Tylko na pozór czy prawdziwie? Za jakąś
sprawę czy bez żadnej przyczyny? U siebie, w Turowie, a może w Winnicy na rynku
dać się spalić? Jako niewinny czy też grzechem śmiertelnym obarczon? W zdrowiu
czy chorobie? Samotnie czy towarzystwo ze sobą na tamten świat zabierając?
Widzicie, że nie takie to proste, jakby się z pozoru wydawało.
Pan Żaba patrzył na przyjaciela
z troską. Widać było, że nie pojął rady, skoro w żart ją natychmiast obrócił.
–
Chcę powiedzieć, że powrotu do łaski miecznikowej żadnego nie masz, panie
podstarości – rzekł smutno. – Zbytnioś jej zaufania nadużył, by jakiekolwiek
dobre uczucia ku tobie zachowała. Długom siedział ze Szmulem przy piwie i na
wszelkie sposoby rozważaliśmy, jaką by dla ciebie radę znaleźć, ale nie masz
nijakiej. Zofia już twoja nie będzie – dodał i patrzył, jak Hadziewicz w
bezsilnym bólu rzuca się od ściany do ściany niczym zwierz w klatce. Wreszcie
oparł dłoń na framudze i bił głową w mur, jakby rzeczywiście śmierć zamierzał
sobie zadać, aż serce zabolało pana Żabę, że patrzeć na to musi. Wstał więc,
otrzepał suknie i chrząknął. – Cóż, pora na mnie. Wybaczcie, żem z takimi
nowinami przybył. Odpuśćcie myśli o miecznikowej. Może wam, jako i mnie, niepisane
rodzinę założyć? Być dobrym patriotą, gospodarzem i sąsiadem to całkiem pięknie
i Bóg to będzie miał na uwadze, kiedy przed nim staniem.
Kiedy? Kiedy? Kiedy? :D
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać!!!
28 września ;-)
UsuńCzy w związku z premierą 2 części będą jakieś spotkania z autorką? Konkretnie chodzi mi o uzyskanie autografu autorki.
OdpowiedzUsuńByć może, na razie nie ma jeszcze kalendarza spotkań na jesień poza Płockiem (12 września), Jasłem (22 września). Oczywiście tradycyjnie zapraszamy na Krakowskie Targi Książki - Autorka będzie gościem na naszym stoisku 29 X.
UsuńCzy bedzie dostepna wersja Ebook?
OdpowiedzUsuńTak, oczywiście będzie!
Usuń