Małgorzata Gutowska-Adamczyk i Wydawnictwo Nasza Księgarnia zapraszają do lektury!

Wśród książek Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk znajdziecie powieści obyczajowe, historyczne, groteskę, powieść autobiograficzną. Zapraszamy do lektury!



czwartek, 21 lutego 2013

Agnieszka i trochę oldschoolowych klimatów

Zdjęcia Agnieszki obiegły całą naszą redakcję! To prawdziwe cacka sprzed piętnastu lat!

Zobaczcie, co do nas napisała:


Witam serdecznie!
Dziś pragnę zabrać Was na małą podróż po moim Paryżu. Wszystkie zdjęcia były robione w roku 1997, podczas mojej pierwszej zagranicznej wycieczki. Ponieważ do zabawy zostało już dopuszczone zdjęcie spod Paryża i ja pozwoliłam sobie popełnić podobne "poszerzenie".
 
Aktywne zwiedzanie Luwru :-) Rok 1997
 
Spotkanie piękności w Luwrze ;-) Rok 1997
 
 
La Défense - ilekroć spoglądam na to zdjęcie, z sentymentem myślę o czasach, gdy aparaty nie miały wyświetlaczy a klisza pozwalała na zrobienie jedynie bardzo ograniczonej liczby zdjęć ;-) Rok 1997
 
 

Co prawda wejście do prawdziwego Disneylandu uniemożliwiały skromne fundusze, jednak nawet w części "sklepowej" można naprawdę świetnie się bawić :-) 1997 rok.

 

Próba wymuszenia rabatu na piękne kapelusze. ;-) Sklep przy Disneylandzie, 1997 rok.

Serdecznie pozdrawiam
Agnieszka
 
I my Ciebie pozdrawiamy, dziękując za ten cudowny, nieco przykurzony klimacik!
 
Agata z zespołem

3 komentarze:

  1. Bardzo się cieszę, że daliście się uwieść starym czasom. Tak sobie myślę że dziś ta wycieczka skończyła by się małym skandalem. Organizator nie zarezerwował hotelu (chyba nie potraktowano go serio gdy dzwonił by zadeklarować grupę) więc pół dnia zeszło nam na szukaniu wolnych miejsc. Do Paryża tego dnia już nie opłacało się jechać, więc organizator zaproponował by chętni wrażeń pojechali lokalnym autobusem (na swój koszt) do Disneyladnu. Wyruszyło 10 śmiałków, którzy o konkretnej godzinie mieli spotkać się na zbiórce. Nasza czwórka godziny pomyliła, organizator pojechał do hotelu a my odkryłyśmy, że tego dnia do naszej miejscowości nie ma już kolejnego autobusu... Akcję ratunkową zorganizował jeden z luksusowych hoteli w okolicy, gdzie pytałyśmy o drogę bo naprawdę planowałyśmy iść tam na piechotę. Udostępnili nam własny samochód i szofera :-) O jedzeniu nie było co marzyć, więc oszczędnie wydzielałyśmy sobie to, co zabrałyśmy z Polski - nieco chleba, pasztet i konserwę turystyczną :-)
    Następnego dnia zwiedzaliśmy Paryż z przewodniczką, która uznała że transport miejski jest za drogi więc będziemy chodzić na piechotę. A że pokazać chciała sporo, było to zwiedzanie w półbiegu. ;-) Ostatniego dnia każdy mógł zwiedzać to, do czego nie dobiegliśmy na własną rękę. Z tego dnia pochodzą zdjęcia z Luwru. Nie wiem czy nadal tak jest ale wtedy osoby niepełnoletnie mogły tam wejść za darmo. O sztuce miałyśmy jedynie blade pojęcie ale humory dopisywały :-) Do dziś jest to wyjazd, który wspominam z największym sentymentem. Niby wszystko było inaczej, niż powinno, ale człowiek po prostu cieszył się faktem, że znajduje się w tym pięknym mieście i starał się dostrzegać tylko to co najlepsze :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aga,
    bardzo wesołe i ładne zdjęcia, ukazujące Paryż sprzed lat... I jeszcze ile perypetii Was spotkało! Najważniejsze, że humory dopisywały i masz miłe wspomnienia :) Jutro lub pojutrze pojawią się tu moje zdjęcia. Ciekawe, czy się spodobają :)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Gosia

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdjęcia aparatem analogowym mają swój niepowtarzalny urok. Mimo wielu niedoskonałości są ładne, autentyczne. Podczas ich wykonywania nigdy nie wiemy jakie będą po wywołaniu. Patrzę na te zdjęcia z sentymentem, przychodzą mi na myśl własne wycieczki klasowe. Nie do Paryża wprawdzie lecz inne. Ta radość, optymizm, który im towarzyszył ech.....

    OdpowiedzUsuń