Małgorzata Gutowska-Adamczyk i Wydawnictwo Nasza Księgarnia zapraszają do lektury!

Wśród książek Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk znajdziecie powieści obyczajowe, historyczne, groteskę, powieść autobiograficzną. Zapraszamy do lektury!



sobota, 14 września 2013

Lubelszczyzna my love!

Jeśli gdzieś kultywuje się dawną staropolską gościnność, to na tak zwanej polskiej ścianie wschodniej. Byłam poruszona do głębi nie tylko sympatycznym przyjęciem przez tamtejsze biblioteki, w tym przede wszystkim przez pracowników Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Lublinie, panie Joannę Chapską i Magdalenę Wójcikiewicz. Nade wszystko doceniam ich chęć pokazania mi i opowiedzenia o atrakcjach turystycznych Lubelszczyzny. W moich pantoflach na obcasach, obtarłam sobie stopy wspinając się ku bazylice w Chełmie, nasypałam do butów piasku na dziewiczych drogach Roztocza. To wszystko jednak znosiłam w pokorze, pełna uznania dla patriotyzmu lokalnego oraz szacunku dla gościa, jaki moi gospodarze na każdym kroku prezentowali.

Wizyty na Lubelszczyźnie rozpoczęłam od Dęblina i Filii bibliotecznej przy Wiślanej. Później pojechaliśmy do Stężycy.
 

 
 
Spotkanie z młodymi i dorosłymi czytelnikami obfitowało w szereg niespodzianek, których zwieńczeniem stała się wizyta na stężyckich terenach rekreacyjnych, zbudowanej w czynie społecznym Wyspie-Wiśle.
 
 
Na tle budynku restauracji od lewej pani Adela Czerska ze stężyckiej biblioteki, Joanna Chapska z WBP Lublinie oraz pisząca te słowa.
 
Chcę pozdrowić z tego miejsca Maćka, chłopca siedzącego w pierwszym rzędzie, który po spotkaniu pożyczył w bibliotece "220 linii"! Maćku, tak trzymać!
Pani Katarzynie Głowience dziękuję za serwis foto ze Stężycy!
 
Po zwiedzeniu Stężycy pojechaliśmy do Ryk i tu kolejne wspaniałe spotkanie z czytelnikami oraz rozmowy o książkach i naszej historii.

Wieczorem zajęłam mój tymczasowy apartament na lubelskiej Starówce. Widok z okien miałam przygnębiający:
 




 
zniszczone kamienice, czekające na remont! Część lubelskiej Starówki jest już odrestaurowana, część stoi w rusztowaniach. Toczy się tu normalne życie, w lokalach siedzą ludzie, ja sama stołowałam się tu kilka razy, jednak mijając te smutne domy, miałam niewesołe myśli.

Następnego dnia, drodze do Józefowa, w Nadrzeczu niedaleko Biłgoraja, obejrzałam piękną wiejską kapliczkę z ołtarzem i drogą krzyżową autorstwa Jerzego Dudy-Gracza.




Działa tu też Fundacja Kresy. Dom Służebny Polskiej Sztuce Słowa, Muzyki i Obrazu, a w galerii trwa wystawa obrazów Małgorzaty Czernik

Wreszcie dojechaliśmy do Józefowa. Tu kolejna niespodzianka: biblioteka mieści się w dawnej synagodze! Jeśli ktoś chciałby bliżej poczuć atmosferę tego miejsca, na strychu synagogi mieści się niewielki hotel.

 
Magdalena Wójcikiewicz w drodze do biblioteki w Józefowie.
 
Na pięknie odrestaurowanym rynku w Józefowie jest co oglądać: mamy tu fontannę ze zwierzętami charakterystycznymi dla regionu Roztocza:

 
zegar słoneczny z napisem "Tempus omnia habent":

 
  możemy też podziwiać poplenerową wystawę rzeźby:

 
 
Z Józefowa pojechaliśmy do Tomaszowa Lubelskiego, gdzie również zostałam oprowadzona po najbliższej okolicy biblioteki, która z dumą nosi imię Tomasza Zamoyskiego, a kopia portretu patrona zdobi centralną ścianę wypożyczalni.


 



 
W Tomaszowie Lubelskim obejrzałam: dawną "czajnię" czyli herbaciarnię, niestety piękny drewniany budynek służy innym celom.


 
Podziwiałam również cerkiew pod wezwaniem św. Mikołaja i drewniany kościółek pod wezwaniem Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie, zabytek klasy zerowej:
 




A potem było już tak, jak zwykle: cudowni, życzliwi ludzie, czas, który minął zbyt szybko i smakowity poczęstunek, którego musiałam resztką siły woli odmawiać...
 

 
Widzicie ten kosz jagodzianek na kolanach szefowej Tomaszowskiego DKK, pani Alicji Stojko?! Któżby miał siłę się im oprzeć? Na pewno nie ja... Skosztowałam też wspaniałej drożdżówki z kaszą gryczaną, która smakowała jak mięso, świetna propozycja dla wegetarian.  Po mojej lewej, odwraca się ku czytelniczkom dyrektor biblioteki w Tomaszowie Lubelskim pan Tomasz Zieliński.

 

Tego wieczora miałam jeszcze okazję oglądać zachód słońca nad Zamościem, renesansowym miastem idealnym.


 
 Zamojski ratusz oraz kamieniczki ormiańskie.
 
W Zamościu zachwycił mnie też tak zwany Dom Centralny, piękna secesyjna kamienica u zbiegu Kościuszki, Żeromskiego i Bazyliańskiej. Tu, w Hotelu Centralnym, narzekając na drożyznę, w 1925 roku zamieszkiwała Maria Dąbrowska.
 

 
Tu w latach międzywojennych, wynajmując apartament od strony południa, mieszkał też poeta Bolesław Leśmian, co upamiętnia wmurowana w fasadę budynku tablica. Możecie ją dostrzec między oknami wystawowymi księgarni.
 
11 września gościłam w Milejowie. Do biblioteki zjechały okoliczne kluby DKK, co jest pięknym zwyczajem.
 

 
Po spotkaniu w kuluarach Milejowskiego Centrum Kultury odbyło się nie mniej przyjemne afterparty, zakończone sesją zdjeciową.
 



Jedno z przybyłych DKK, być może z Łęcznej? Z prawej Magdalena Wójcikiewicz zacheca nas do uśmiechu.
 

 
DKK Milejów, pierwsza od prawej w pierwszym rzędzie, dyrektor Gminnej Biblioteki Publicznej  w Milejowie - pani Mariola Kot.
 
 
Z Milejowa ruszyliśmy przez Chełm do najbardziej wysuniętego na wschód miasta Polski - Hrubieszowa. W Chełmie zatrzymaliśmy się jednak, aby przejść przez rynek i wspiąć się na Górę Zamkową, zwaną również Górą Katedralną.
 
 
 
Bazylika Najświętszej Maryi Panny w Chełmie.
 
 
 
 Dzwonnica.
 
 
Zabytkowa studnia na rynku w Chełmie.
 
Naszym celem był jednak Hrubieszów, a tam niespodzianka: barokowy dworek rodziny Du Chateau, jakby żywcem wyjęty z "Cukierni Pod Amorem"! W obiekcie znajduje się muzeum Stanisława Staszica oraz Biblioteka Powiatowa.
 
 
 
Po przeciwnej stronie ulicy 3 Maja możemy obejrzeć dom, w którym urodził się Bolesław Prus.
 



 
To nie koniec niespodzianek, w najbliższym sąsiedztwie można jeszcze podziwiać przepiękną cerkiew, niestety zastaliśmy ją w remoncie.


 
 
Czwarty dzień lubelskich spotkań obejmował Piaski oraz Świdnik.
W Świdniku mamy przygotowują dzieci do czytania od pieluch.
 
 
Może któraś z Was odnajdzie się na zdjęciu?
 

 
Podziwiam panią trzecią od lewej w pierwszym rzędzie, która na spotkanie przyszła z zeszytem notatek! Jak wszędzie, w Świdniku były też pyszne ciastka (z mojego przepisu!), niestety, szybko się skończyły...

 
 
Jak widzicie, ten dzień nie różnił się od innych: ta sama gościnność, uwaga czytelników i opieka ze strony moich przewodników z ramienia Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej imienia Hieronima Łopacińskiego każą mi z westchnieniem wspomnieć te wspaniałe cztery dni poznawania niebanalnego regionu i cudownych ludzi.
Bibliotece Wojewódzkiej dziękuję za zaproszenie, wszystkim gościom spotkań kłaniam się nisko, organizatorom dziękuję za gościnność i wspaniałe regionalne prezenty! Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze będę miała okazję odwiedzić Lubelszczyznę!
 
mga    
 
 

3 komentarze:

  1. Bożena Aksiutin14 września 2013 21:09

    Cztery dni, a tyle dobrych wrażeń. Podziwiam wzajemną serdeczność wszystkich na drodze tej podróży, a przy okazji jej miejsca. Jak to wszystko pięknie się zapełnia. Pani Małgorzato, to w podziękowaniu za Pani książki. Ale Pani też potrafi podziękować jak mało kto. Dawno nie spotkałam osoby tak uważnie patrzącej i wsłuchującej się w innych. Dzięki podpowiedzi Asi właśnie czytam "Cukiernię pod Amorem", podglądam Pani stronę na fc i chyba więcej rozumiem. Też dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,wspaniała relacja,bogata ilustracja w formie fotografii -zachęca do poznania samej P.M.Gutowskiej-Adamczyk, jej twórczości (jestem akurat na tym etapie :-) ) oraz samego regionu . Bardzo pozytywnie na jesienny czas !Gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna relacja z pięknego spotkania.Niestety znowu daleko ode mnie!Mimo wszystko pani Małgosiu-SZCZECIN POZDRAWIA!!!

    OdpowiedzUsuń