Małgorzata Gutowska-Adamczyk i Wydawnictwo Nasza Księgarnia zapraszają do lektury!

Wśród książek Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk znajdziecie powieści obyczajowe, historyczne, groteskę, powieść autobiograficzną. Zapraszamy do lektury!



wtorek, 31 sierpnia 2010

środa, 25 sierpnia 2010

Fragment tomu 2, Cieślakowie: Barbara Zajezierska odkrywa brak pierścienia

1896


Minęło kilka miesięcy, zanim Barbara Zajezierska zorientowała się, że w skrytce za obrazem nie ma pierścienia Salomei. Rzadko zaglądała do skarbczyka, zwłaszcza że była zdania, iż o zamożności rodziny świadczą piękne budynki, pełne sąsieki, dobrze uprawione pola, zdrowi i zadowoleni chłopi, nie zaś szkatuły ze złotem i drogimi kamieniami. Dlatego, gdyby je miała, w trudnych chwilach zapewne zamieniłaby kosztowności na gotówkę, by dołożyć do gospodarstwa.

Ale rodzinna tradycja stanowiła dla Barbary nie lada wartość. Nie chodziło o błyskotki zakładane na bal celem olśnienia towarzystwa – od dawna nauczyła się bez nich obchodzić. Ponad trzydzieści lat temu rodzina oddała wszak niemal całą biżuterię na wsparcie czynu zbrojnego powstania styczniowego, w szkatule ostał się jednak ten jedyny pierścień jako symbol trwałości nazwiska i jego pięknej historii. Sygnet z trzema gwiazdami powinien był leżeć w niepozornym pudełeczku, w skrytce umieszczonej w ścianie gabinetu pana na Zajezierzycach. Tak działo się od dnia ślubu Salomei Gutowskiej, która wniosła go jako wiano, wychodząc za mąż za Bonifacego Zajezierskiego. Bonifacy był ojcem Konstantego i Władysława, dziadem Henryka oraz pradziadem Tomasza i teraz, kiedy przygotowywano się do chrztu Pawła, jego babka, hrabina Barbara, zapragnęła położyć sygnet na beciku dziecka, by podkreślić wielopokoleniową więź rodziny z Polską oraz jej sprawami, dzięki koligacji z Gutowskimi datującą się od bitwy pod Grunwaldem.

Skrytka za obrazem miała niewielkie rozmiary, więc hrabina od razu zauważyła brak pudełeczka. Zapytany o wyjaśnienia, bo tylko on miał oprócz niej klucze do skarbca, hrabia Tomasz najpierw udał obojętność, potem zdziwienie. Odpowiadał mętnie, unikał wzroku matki i absolutnie nie żałował straty. Zawsze zresztą twierdził, że pierścień nie ma żadnej wartości. W końcu to nie Zajezierski odznaczył się na polu bitwy pod Grunwaldem, tylko któryś z dalekich przodków Salomei, niejaki Chwałko, jak chce tradycja, choć nie sposób tego zweryfikować. Tak więc nie jest to część historii Zajezierskich, ale Gutowskich, których linia skończyła się na Salomei i jej siostrach wiele lat temu.

Racjonalnie myśląc, miał słuszność, jednakże zwyczaj obdarzania pierworodnego potomka pierścieniem Salomei zakorzenił się w rodzinie Zajezierskich i Barbara pragnęła go kontynuować. Chcąc znaleźć pamiątkę, zastanawiała się, czy kradzieży dokonał ktoś z domowników, ale ze skarbca nic innego nie zginęło, choć przechowywano tam też cenniejszą biżuterię Ady i Tomasza oraz trochę gotówki na bieżące potrzeby. Dlaczegóżby złodziej miał to wszystko zostawić, a zainteresować się jedynie niepozornym pierścieniem? No i kto mógłby to zrobić, skoro do gabinetu Tomasza wchodzili jedynie jego dwaj zaufani lokaje, z których każdy przepracował w pałacu po kilka lat, odznaczając się nieskazitelną uczciwością?

Czy ryzykowaliby utratę dobrej posady dla niepewnego zysku? Gdyby zaś mieli kraść, w skrytce znajdowały się przecież na pierwszy rzut oka o wiele cenniejsze precjoza. Sprawa pozostawała zatem na razie niewyjaśniona, Barbara Zajezierska nie skojarzyła jej bowiem z tajemniczym zniknięciem nauczycielki, Marianny Blatko. Wiosną dziewczyna nagle przestała śpiewać podczas mszy i w kościele zrobiło się tak jakoś smutno. Hrabina nie słyszała, by wyszła za mąż, zresztą w takich przypadkach do dobrego tonu należało zaproszenie Zajezierskich na wesele, na pewno więc przyszłaby z narzeczonym i organistą Wincentym, swym dziadkiem. W końcu pracowała w pałacowej ochronce, z tego tytułu dostałaby odprawę.

Jako córce mamki hrabiego należało się jej też wiano od pałacu – nie było powodu, by odstępować od tego zwyczaju. Może rzeczywiście wyjechała, aby kształcić głos? Miała wielki talent i pewnie szansę na karierę. Kiedy hrabina zapytała o to jej dziadka, stary Rogala skwapliwie, choć bez radości potwierdził ten fakt. Marianna wyjechała i nieprędko wróci.

czwartek, 19 sierpnia 2010

Nowe zdjęcia

Drogie dziewczyny, zdobyłam trochę nowych zdjęć. Tu Halina Gutowska prawdopodobnie podczas okupacji. Zwróćcie uwagę na fantastycznie skomponowany strój. W takiej garsonce spokojnie mogłaby wyjść na dzisiejszą warszawską ulicę.


Poniżej fotografia małżonków Gutowskich: Czesławy z Michalskich i Władysława (babki i dziadka autorki po linii męskiej, rodziców Haliny), wykonana w zakładzie fotograficznym Foto Pelagja, prawodobnie w końcu lat dwudziestych XX wieku.


A tu najstarsza trójka z pięciorga ich dzieci. Od lewej siedzą: Halina, Leopold oraz Joanna.




Pozdrawiam,
Agata

sobota, 14 sierpnia 2010

Fragment tomu 2, Cieślakowie: Iga zmaga się z zazdrością o ojca

Kiedy za przeszkloną ladą cukierni Pod Amorem pojawiło się nowe ciastko: czekoladowa pianka z wiśniami o nazwie „Piękna Helena”, plotkarki wzmogły czujność. Tymczasem Iga odwlekała wyjawienie ojcu swych podejrzeń. Jakoś się ciągle nie składało: wychodził, nim zdążyła zamknąć sklep, albo ucinał dyskusję tuż po wstępie i szedł dopilnować produkcji. Nie podobała jej się ta jawna deklaracja i chciała mu to powiedzieć wprost. Ciastko cieszyło się dużym powodzeniem, co było świetne dla biznesu, ale szkodliwe dla reputacji właściciela.
Hryć chyba się tym nie przejmował, może nawet był zadowolony, że sprawa się wreszcie wydała, pozostawiał jednak córce kilka dni na przetrawienie nowiny, zanim przedstawi jej Helenę oficjalnie. Zdecydowali bowiem, że nie będą się ukrywać.

„Dlaczego major Nierychło potulnie się godzi, żeby mu grali na nosie? Nie jest przecież jakimś pierwszym lepszym chłystkiem. Ma chyba swój męski honor?” – plotkarki nie ustawały w dociekaniach.

A Iga wstydziła się za ojca, który zachowywał się jak czternastolatek. Złościło ją, że pamięć jej matki wyparła „ta wulgarna, tłusta dziwka” i modliła się, by Helenę spotkało coś strasznego. Już nie rozważała rzucenia studiów i powrotu do Gutowa, wręcz przeciwnie, pragnęła jak najszybciej uciec z miasta, bo nowa miłość ojca napawała ją obrzydzeniem. Chciała go zostawić samego z firmą i chorą matką, bo Celina Hryć wciąż bez pomocy nie wstawała z łóżka, niech sobie radzi sam. Ale wakacje się jeszcze nie skończyły. Co mogłaby robić w Warszawie? Pewnie poszłaby do jakiejś pracy, a przecież pracę miała tutaj i to u siebie! Nie, nie, trzeba pilnować tych dwojga! A zwłaszcza rudej. Kto wie, co ona knuje?

Iga nie była w stanie pogodzić się z rzeczą, wydawałoby się oczywistą: że Helena Nierychło zwyczajnie zakochała się w jej ojcu. Że wydał jej się ujmujący, co wielokroć mu mówiła, z tym swoim zachowaniem dużego chłopca, uroczym wstydem, niezręcznością, staroświeckim podejściem do kobiet. Nie pamiętała już, kiedy ostatnio dostała bez okazji kwiaty od mężczyzny. A on, gdy tylko powiedziała, że choć mieszka razem z mężem, znajdują się w separacji, codziennie wysyłał jej bukiet. Chciał ją poznać bliżej, w lot chwytał wszystkie jej życzenia, zawsze ustępował, gdy dzieliła ich różnica zdań. Był mężczyzną idealnym.

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Zwycięstwo!

Miło jest nam poinformować, że "Cukiernia pod Amorem" zajęła drugie miejsce w plebiscycie "Książka na lato 2010", zorganizowanym przez portal Przy Kominku we współpracy z innymi, zaprzyjaźnionymi portalami.

Więcej informacji znajdziecie tutaj:

 http://przykominku.com/plebiscyt_wyniki_2010/

 Brawa należą się podwójne, ponieważ "Cukiernia" wystartowała z tygodniowym opóźnieniem!

Pozdrawiam,
Agata

wtorek, 3 sierpnia 2010

Konkurs rozstrzygnięty!

Uff, wreszcie udało mi się zweryfikować odpowiedzi! Maili przyszło naprawdę sporo, niestety żadna z osób nie odpowiedziała prawidłowo w 100%. Dlatego zwycięzców wyłoniliśmy w drodze losowania.
Panie: Paulinę (missheroin@onet.pl) oraz Renatę Romańską proszę o przesłanie adresów - wyślemy nagrody.

A tutaj poprawne odpowiedzi:
1 c
2 a
3 c
4 c
5 b
6 a
7 c
8 a
9 b
10 b

Już wkrótce kolejny konkurs!

Pozdrawiam,
Agata

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Od autorki

Drogie Panie,
Agatka w pocie czoła liczy głosy i próbuje wyłonić zwyciężczynie naszego konkursu, ja zaś nie bez obaw otworzyłam plik z "Hryciami". Jedyne, co w tej chwili mam, to fragment, który miał zamknąć drugi tom, nie zmieścił się jednak.  Być może znajdziecie go w trzecim tomie?

 
1943

Gdy jego zegar stanął ostatecznie, a pozbawiona ciężaru doczesności dusza ulatywała ku innemu światu, Tomasz Zajezierski, ułożony wygodnie w ciasnej celi dębowej trumny, robił wreszcie bilans życia, na który zawsze brakowało mu odwagi.
Stwierdził ze zdumieniem, że po stronie aktywów ma jedynie niespełnione marzenia, po stronie pasywów zaś wszystkie rozczarowania, efekt pośpiesznie realizowanych błahych pragnień.
I teraz, kiedy mu już to nie było do niczego potrzebne, dokonał dziwnego odkrycia: zrozumiał, że jedynym partnerem człowieka jest czas, a cierpliwość jedyną umiejętnością, jaką powinien on posiąść.
Pomyślał wtedy o Adzie, bez której przeżył ostatnie lata i o jej cichej obecności u swego boku. O pięknie chwil codziennych, którego się nie zauważa, póki ostatecznie nie przeminą. O synu, którego właściwie nigdy nie miał, bo brakło mu dlań zrozumienia. O kobietach, które zawsze kochał tak samolubnie. I o tej najważniejszej, bez której by go nie było, a która znaczyła dlań więcej, niż wszystkie inne – o matce.
Już nigdy nie miał się dowiedzieć, że nie był prawowitym, czwartym hrabią Zajezierskim. Żył pożyczonym życiem kogoś, kto nigdy nie istniał.
Tej jedynej z rodzinnych tajemnic Barbara Zajezierska nawet na łożu śmierci synowi nie wyjawiła.



Pozdrawiam,

mga