Witam!
Jeśli którejś z Was zalega jeszcze w zamrażarce świąteczny lub poświąteczny bigos, proponuję z niego (po odciśnięciu) uczynić farsz do kulebiaczków. Właściwie nie są to te klasyczne kulebiaczki, raczej kapuśniaczki, bo nie dodajemy przecież gotowanego jajka, ale lubię tę nazwę.
Na zdjęciu poniżej upieczone przeze mnie dzisiaj, jeszcze przed zdjęciem z blachy:
Na dwanaście kulebiaczków potrzeba dwa opakowania mrożonego ciasta francuskiego Frosty (lub innego np. Blikle). Ciasto francuskie, jako dość trudne w przygotowaniu, najczęściej kupuję więc gotowe (przeczytacie o tym w trzecim tomie sagi).
Ciasto Frosty jest już pokrojone w zgrabne prostokąty, wystarczy na nie nałożyć farsz, zrolować, posmarować po wierzchu rozmąconym jajem, wyłożyć na nasmarowanej tłuszczem blasze i piec 35-40 minut w 180 stopniach.
Kiedy poczujecie zapach ciasta, a wierzch kulebiaczków będzie lekko zrumieniony, oznacza to, że są gotowe.
Cztery z prawej próbowałam jeszcze posypać kminkiem, zapominając, że Piotrek kupił kminek mielony...
Nie zalecam też jedzenia gorących, choć pokusa jest duża!
Smacznego!
mga
uwielbiam ciasto francuskie:) u mnie na sylwestrowej nasiadówce królowały paszteciki z ciastem francuskim (lub odwrotnie- zwał jak zwał:) ) pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńJa też je bardzo lubię we wszelkich postaciach, dlatego z jego opisu uczyniłam wstęp do trzeciej części "Cukierni". Ten fragment o rożku francuskim był też przedrukowany w wydaniu specjalnym "Obserwatora Gutowskiego".
OdpowiedzUsuńNiestety nigdy mi się nie udało ciasto francuskie, dlatego korzystam z wykonannego przez fachowców.